5 February 2015

V - Tylko pięciu (część pierwsza)

Wtedy włożę maskę. Zawsze będę ją miał przy sobie i w razie potrzeby, gdy ogarnie mnie bezsilność lub przerażenie, nałożę ją, by skryć swój strach.

Jonathan Carroll "Na pastwę aniołów"
 
Leżała na plecach, czekając na świt i uśmiechając się do siebie pod nosem. Nawet wspomnienie wieczoru dnia poprzedniego i rodzinnej kłótni nie potrafiło zepsuć jej dobrego humoru. Iskadar już się na nią nie gniewał i nastolatka musiała przyznać, że bardzo zależało jej na jego przyjaźni. Było jeszcze tyle rzeczy, których mogła się od niego dowiedzieć, nauczyć o jego świecie. Były też takie rzeczy, których chciała się dowiedzieć o nim samym. Fakt, iż był on synem Athala – karczmarza i barda - wcale nie powinien ją tak zaskoczyć. Iskadar ewidentnie odziedziczył talent po ojcu, a Whisper uważała, że w tym przypadku uczeń prześcignął mistrza w swoim fachu. Jej niebieskowłosy znajomy był jedną z tych osób, których można było słuchać godzinami i dziewczyna była pewna, że nie zanudziłby jej nawet opisując budowę silnika samochodowego (choć nie podejrzewała, by miał o nim jakiekolwiek pojęcie), albo czegoś, co uważała za równie mało interesujące.
Więc leżała, nie zamierzając w najbliższym czasie ruszać się z łóżka. Od dziś oficjalnie zaczynały się jej wakacje i chciała z nich korzystać w pełni. Albo właściwie na tyle, na ile jej uziemienie i rodzice by pozwalali. Za drzwiami pokoju już było słychać kroki i odgłosy reszty mieszkańców przygotowujących się na powitanie nowego dnia. Whisper brakiem swojej obecności na śniadaniu miała zamiar oznajmić swój protest. Oskarżenia macochy nadal wydawały jej się, co najmniej, niesprawiedliwe. I byłaby tak leżała w nieskończoność, gdyby nie to, że pierwsze promienie słońca wpadły do jej pokoju, ciągnąc za sobą niezbyt przewidywalny ciąg wydarzeń.
Początkowo Whisper nie do końca wiedziała co się dzieje. Jej pokój wypełnił cichutki dźwięk, który szatynka szybko rozpoznała jako coś na pewno nie pochodzącego z tego świata. Czyżby znowu przenosiła się na spotkanie Iskadarowi? W takim razie, czy możliwe było się tam dostać również nie śpiąc, w ciągu dnia? Jeśli tak, nastolatka miała zamiar z tego skorzystać. Zamknęła oczy, wsłuchując się w subtelny świergot ptaków, na twarzy czując przyjemny podmuch wiatru i zwolniła oddech, rozkoszując się przyjemnym aromatem kojarzącym się z lasem w środku lata.
I wtedy coś usiadło jej na czole.

Henry bynajmniej nie uważał, że jego córka miała prawo nie stawić się na śniadaniu tylko dlatego, że chwilowa wolność od edukacji pozwalała jej na lenistwo. Otóż miał zamiar przemówić jej do rozsądku lub, gdyby wymagała tego sytuacja, siłą zaciągnąć do jadalni. Chciał, by córka i żona, jak co ranek, usiadły wspólnie przy stole i przynajmniej spróbowały nawiązać jakąś grzeczną, choć pozbawioną szczególnej głębi, konwersację. A później miał też zamiar z obiema kobietami przeprowadzić poważną rozmowę na temat ich zachowania kilka godzin temu.
Pewny, że jego taktyka zadziała, stanął przed drzwiami sypialni nastolatki i zapukał. Zamiast ospałych pomruków niezadowolenia usłyszał trzask, jakby ktoś kopnął w coś drewnianego (zapewne mebel), syk bólu i przekleństwo. Chwilę później Whisper otworzyła drzwi, ale tylko na tyle, by w szparze pomiędzy framugą, a drzwiami zmieścić połowę twarzy. Henry zauważył, że nadal ma na sobie sukienkę, którą nosiła na kolacji, a włosy miała poczochrane w dość imponującym stopniu.
- Dzień dobry - powiedział, starając się zignorować podejrzane zachowanie córki. - Śniadanie na stole - oświadczył pogodnym tonem.
- Jakoś nie jestem głodna - odpowiedziała wymuszenie swobodnym tonem Whisper.
- Na dół. Teraz - odparł na to spokojnie mężczyzna i ruszył na parter, do jadalni, z poczuciem dobrze wykonanego obowiązku. Szatynka natomiast zatrzasnęła drzwi i rozejrzała się gorączkowo po pokoju. Podbiegła do okna, by upewnić się, że jest zamknięte, po czym porwała szlafrok, który w biegu na siebie zarzuciła, ignorując małego osobnika, siedzącego na żyrandolu i wystawiającego jej język.
- Ja zwariuję. Mam wróżki w pokoju - mruknęła bystro pod nosem, zerkając na łóżko, gdzie drugi rozrabiaka skakał po poduszkach. Upewniła się, że żaden z nich nie jest zainteresowany wychodzeniem na zewnątrz, otworzyła drzwi, ale tylko na tyle szeroko, by sama się w nich zmieścić, i wyskoczyła na korytarz, szybko zatrzaskując je za sobą. I stanęła oko w oko (tylko że na wysokości jej pasa) z Ollym. Chłopczyk posłał przybranej siostrze swoje najgorsze, najokropniejsze spojrzenie mówiące "nie lubię cię". Jej mówiło mniej więcej to samo z silny akcentem na "nie". Z tym niemym porozumieniem rodzeństwo razem ruszyło schodami na dół.
Whisper nie uczestniczyła w wesołej rozmowie macochy i ojca, dotyczącej ich wyjazdu do Hiszpanii już w następnym tygodniu. Jedyne, co chodziło jej teraz po głowie, to te małe, bezczelne stworzonka, siedzące w jej pokoju. Martwiła się, że coś zniszczą, albo, co gorsza, wyjdą na zewnątrz. Ale wtedy sobie przypomniała, że jej garderobę można zamknąć na klucz.

Po skończonym posiłku szybko wbiegła na górę, ostrożnie otworzyła drzwi i wpadła do pokoju. Dwie, mieniące się kolorami wróżki przyglądały jej się z wyraźnym zaciekawieniem z biurka. Jedna dyndała do góry nogami z lampki, podczas gdy ta druga, zajmowała się turlaniem ołówka po blacie.
- Dobrze się bawicie? - spytała z sarkazmem nastolatka, otwierając drzwi do garderoby. Wróżki, bynajmniej, nie były nią wcale zainteresowane. - Co to Iskadar mówił...? - spytała na głos. - Że lubicie ładne, błyszczące kamienie? - Dziewczyna podeszła do szafki nocnej, gdzie miała pudełko z biżuterią. Spośród sznurków korali, pereł i pierścionków, wygrzebała bransoletkę, którą nosiła sporadycznie, tylko na specjalne okazje. Srebro upstrzone drobnymi diamencikami rozbłysło w świetle wpadających przez okno promieni słońca, a wróżki zareagowały natychmiast, czego brunetka się wcale nie spodziewała. Widząc lecące w jej stronę stworzonka, spanikowała i z krzykiem wyrzuciła bransoletkę w powietrze. Tylko czystym przypadkiem wylądowała ona na podłodze otwartej garderoby, której drzwi Whisper szybko zatrzasnęła, gdy wróżki rzuciły się na błyskotkę. I zrobiła to w idealnym momencie, bo chwilę później do pokoju wszedł Olly.
- Zapomniałeś zapukać - powiedziała chłodno Whisper, obdarzając go jedynie przelotnym spojrzeniem. - Czego chcesz? - spytała, rozglądając się po pokoju w poszukiwaniu klucza. Wolała, żeby żaden z członków jej rodziny nie został zaatakowany przez kuzynki Dzwoneczka. Tymczasem Olly zrobił kilka kroków w głąb pokoju. Swoje drobne ramiona miał skrzyżowane w bojowej postawie, a usta wydęte. Nawet w takiej pozie wyglądał uroczo i nieco komicznie, co jego siostra odmówiła zauważyć.
- Jesteś dla mnie niemiła - skomentował w momencie, gdy Whisper z triumfalnym okrzykiem (aha!) wydobyła kluczyk spod biurka.
- Takie życie, dzieciaku. Przyzwyczaj się - powiedziała, machając chłopczykowi kluczem przed nosem. Miała zamiar wypchnąć go z pokoju na korytarz, ale ten wywinął jej się  spod ramienia i wyrwał klucz z dłoni. Nie zdążyła się nawet zdziwić i zorientować, co Olly zamierza, gdy z powrotem otworzył garderobę, skąd z zafascynowaniem zerknęły na nich wróżki, i wepchnął do niej Whisper. Dziewczyna wydała z siebie zdumiony okrzyk i wylądowała w stercie poskładanych w kostkę dżinsów, a Olly zatrzasnął szybko drzwi. Szczęk zamka uświadomił nastolatce, co jej brat zrobił i wypełniła ją prawdziwa furia. - Olly! - wrzasnęła, a odpowiedział jej trzask zamykanych drzwi jej pokoju.

Zajęło jej dobre pół godziny, żeby się przekonać, że za zamkniętymi drzwiami garderoby i pokoju nikt jej nie usłyszy. A starała się jak mogła krzycząc, waląc pięściami o ściany swojego małego więzienia. Wróżki kibicowały jej, uwieszone jednej z sukienek na wieszaku.
- Zamorduję go - stwierdziła dobitnie nastolatka i łypnęła groźnym okiem na wróżki. Cienka smuga światła, wpadająca przez szparę w drzwiach pozwoliła jej na zorientowanie się, że te małe stworzonka świetnie się bawią jej kosztem. Ale gdy jej początkowa złość nieco osłabła, Whisper postanowiła przyjąć do świadomości, że ktoś ją w końcu znajdzie. Nie było więc sensu zdzierać gardła, gdy ojciec wraz z Ally nadal przebywali na parterze, w kuchni.
Whisper postanowiła rozważyć swoje opcje dotyczące wróżek. Małe, kolorowe stworzonka jak na razie postanowiły jej nie zaczepiać, zamiast tego wyrywając sobie nawzajem bransoletkę z maleńkich dłoni i zwiedzając szafę, goniąc się pomiędzy wieszakami ubrań. Nastolatka szybko doszła do wniosku, że musi się ich pozbyć. W końcu nie należały do jej świata i na dodatek były wyjątkowo irytujące. Wzięła kilka głębszych oddechów, przymknęła oczy i wspomnieniami wróciła do jej ostatniego spotkania z Iskadarem. Jak to się stało, że zwróciła mu jego flet? Czy nie zasnęła z nim w rękach? Ano tak, tylko że ta opcja wydawała jej się mało prawdopodobna zakończenia sukcesem, gdy brało się pod uwagę dwa, bardzo słabo współpracujące z ludźmi, fantastyczne stworzonka.
Dziewczyna właśnie postanowiła, że się najpierw ze swoim niebiesko-włosym znajomym skonsultuje w tej sprawie, gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi jej pokoju i ciche, niepewne: "Whisper?".
- Tu jestem! - wydarła się uwięziona nastolatka i walnęła otwartą dłonią w drzwi garderoby. Już po chwili została uwolniona przez nikogo innego, jak jej ojca. Chyba tylko on jeden w tej rodzinie z nią jeszcze chciał rozmawiać. Dziewczyna odetchnęła z ulgą, gdy padło na nią ciepło letniego słońca. Jej chwilowe rozluźnienie jednak nie trwało długo, bo sekundy po tym, jak drzwi zostały otwarte, z garderoby do pokoju z powrotem wpadły wielce z siebie zadowolone wróżki.
- Co się stało? - spytał Henry, w tym samym czasie, w którym Whisper wykrzyknęła "nie!" i rzuciła się zamknąć drzwi swojego pokoju, co by wróżki nie wyleciały sobie na korytarz. Przez chwilę stała tak, oparta plecami o drzwi, wzrokiem podążając za latającymi pod sufitem stworzeniami, zastanawiając się, jak wyjaśnić ojcu, obecność małych, uskrzydlonych ludzików rodem z disneyowskiego Piotrusia Pana. Mężczyzna chyba jednak nie był nimi zainteresowany, bo stał jak słup soli, z niejakim przerażeniem wpatrując się w córkę. - Jak... czy to Olly zamknął cię w szafie? - spytał ostrożnie.
- Tak! - oznajmiła z oburzeniem Whisper. - Wepchnął mnie do środka i przekręcił klucz!
- Porozmawiam sobie z nim - zapewnił córkę Henry, nadal przyglądając jej się ze zmartwieniem. Czemu co chwila spoglądała nerwowo na sufit? Czemu mruczała coś pod nosem do siebie? - Masz jakieś plany dla siebie na dziś? - spytał, starając się zachować spokój. Bo w córce, którą przecież kochał nad życie, właśnie ujrzał cień swojej żony. Zdrowej, młodziutkiej, roześmianej Lotte, której dopiero zaczynały się pierwsze epizody schizofrenii. I ta wizja strasznie go przeraziła.
- Raczej nie... - mruknęła nieobecnym tonem Whisper, patrząc jak jedna z wróżek podlatuje do jej ojca, zawisa tuż przed jego twarzą i wyciąga do niego język. - Muszę się pouczyć - oznajmiła momentalnie, podbiegła do Henry’ego, tym samym odstraszając małego urwisa i złapała ojca za rękaw koszuli, ciągnąc go do wyjścia. - Będę pewnie zajęta cały dzień, więc nie przeszkadzajcie mi, ok? - Z tymi słowami zatrzasnęła mu drzwi przed nosem.
- Ale... ty masz wakacje - powiedział jeszcze Henry, zanim odwrócił się na pięcie, by wykonać pewien bardzo ważny telefon.

***

Dzień minął Whisper na przesiadywaniu w pokoju i pilnowaniu wróżek. Na chwilę opuściła go tylko raz, po południu, gdy uświadomiła sobie, że może te małe stworzonka, tak jak ona, też trochę zgłodniały. Przyniosła im na spodku kilka warzyw (sałatę, pokrojone pomidory i marchewkę), ale ich nie ruszyły. Potargany chleb, plasterki sera i szynki też się nie sprzedały. Owoce okazały się być ostatnią porażką (Whisper musiała to wszystko w końcu zjeść sama), bo wróżki wręcz rzuciły się na miseczkę orzeszków i rodzynek. Nastolatka siedziała po turecku na łóżku i chichotała pod nosem obserwując, jak wróżki wyrywają sobie z dłoni małe orzeszki laskowe w czekoladzie i na przemian je wąchały, jakby nie były pewne czy coś takiego jest jadalne. Pewnie nigdy wcześniej nie miały z czekoladą do czynienia, a coś Whisper mówiło, że po dzisiejszym doświadczeniu, nie będą chciały jeść nic innego.
- Czekolada rządzi - poinformowała wróżki tonem znawcy, w myślach stwierdzając, że wcale się nie dziwi Górskim Duchom, którzy udomowili te irytujące stworzonka. W gruncie rzeczy były przecież całkiem zabawne i urocze.

Wieczór nadszedł szybko, a wraz ze znikającym za horyzontem słońcem, wróżki robiły się coraz bardziej senne, co Whisper bardzo odpowiadało. Tym razem była przygotowana. Zmuszanie się do uśnięcia wcześniej niż zazwyczaj nie miało sensu, bo tylko przewracałaby się w łóżku z boku na bok. Zamiast tego wzięła długą, gorącą kąpiel. Poświęciła czas na wysuszenie suszarką włosów, czego zazwyczaj nie robiła, bo wolała pozwolić im wyschnąć naturalnie; starannie wybrała ubranie, tak właściwie nie wiedząc, jakiej pogody czy nawet pory dnia mogłaby się spodziewać w jej sennym świecie. I pamiętała, by położyć się w butach.
Zmęczyła oczy, najpierw uzupełniając wpis w swoim urodzinowym notesie, dokładnie zapisując swoją ostatnią senną wędrówkę i szczegółowo szkicując zarys wróżek drzemiących w prowizorycznym gniazdku utworzonym głównie ze skarpetek znalezionych na podłodze; a później czytając kilka rozdziałów ulubionej książki. W końcu, pewna, że tym razem uda jej się zasnąć bez problemów, bo zwyczajnie czuła zmęczenie, zgasiła światło, ułożyła głowę na poduszce i... momentalnie przed jej oczami ukazała się błękitna puszcza.
Przez chwilę stała bez ruchu, zaskoczona tak szybkim zaśnięciem, a widok lasu, jak zwykle zaparł jej dech w piersi.
- Chyba zaczynam nabierać wprawy - stwierdziła z entuzjazmem. Jej wzrok automatycznie objął otoczenie i dziewczyna złapała się na tym, że wśród niebieskiego listowia drzew i krzewów, wypatruje także czupryny Iskadara. Nigdzie nie było go widać, czego w sumie oczekiwała, ale tym razem z pełną pewnością siebie ruszyła na przód, z przekonaniem, że w końcu na niego (lub kogokolwiek innego) trafi.
Po raz pierwszy czuła, jakby naprawdę należała do tego świata. Miała na sobie wygodne leginsy, t-shirt i trampki, więc nie doświadczyła tego niemiłego sennego wrażenia, jakby trafiło się w jakieś miejsce w samej bieliźnie. Wręcz przeciwnie. Whisper mogła z łatwością wyobrazić sobie, że była to taka wakacyjna wycieczka w nieznane. Miała przed sobą piękny las, pełno możliwości, a dzień dopiero się zaczynał. Tak, dziewczyna była pewna, że tym razem trafiła do tego świata o poranku. Słońce nieśmiało wyglądało zza co niższych koron drzew, a nad ziemią unosiła się mgła, dająca powietrzu chłodnego, choć rześkiego uczucia. Postawiona przed dokonaniem wyboru kierunku, który miałaby dziś obrać, Whisper postanowiła iść przeciwko swoim zwyczajnym przekonaniom, według których to, co wypróbowane, było dobre, a to, co nieznane, miało potencjalnie prowadzić do porażki. Dziewczyna nie lubiła ryzykować, nie lubiła zmian, za to lubiła rutynę. Dzisiaj jednak poszła prosto na północ, czyli dokładnie w przeciwnym kierunku od Wioski w Dolinie.
W przeciwieństwie do jej wycieczki na południe, tym razem już wkrótce teren przed nią zaczął się wznosić, zamiast opadać. Leśny krajobraz zamienił się w otwarte przestrzenie licznych pagórków, tworzących, jak okiem sięgnął, błękitne, falowane morze trawy. Dziewczyna aż zaśmiała się do siebie. Nadal nie mogła przywyknąć do tego, że trawa, jak i liście drzew były tu we wszystkich odcieniach koloru niebieskiego zamiast zielonego. Trawiaste zbocza wzgórz i pagórków wkrótce przemieniły się we wrzosowe wzniesienia, tym razem mieniące się barwami fioletu, pośród których Whisper ujrzała szeroki, kamienisty trakt. Zrezygnowała więc z wycieczki w wysokich trawach na rzecz nieco wygodniejszego marszu na stałym, twardym gruncie. Droga ta prowadziła w górę wzniesienia i dziewczyna ruszyła nim bez wahania. Gołe wzgórza wkrótce ponownie zaczęły obrastać w drzewa, jednak tym razem były to niższe i gęstsze iglaki. I one mieniły się barwami błękitu, choć wydawały się ciemniejsze, o bardziej niepokojącym wyrazie. Na szczęście słońce wkrótce wzeszło ponad szczyty najwyższych drzew i Whisper znowu poczuła się swojsko i bezpiecznie, jakby żadne zło tego świata nie mogło jej tu dosięgnąć.
Poza, oczywiście, pragnieniem. Bo co z tego, że miało się na nogach wygodne trampki, jak nie pomyślało się o zabraniu głupiego plecaka z butelką wody w środku. Whisper przeklinała w myślach swoją bezmyślność. Że też zachciało jej się długich spacerów w taką pogodę. Bo nie dość, że marsz już ją zdążył sporo zmęczyć, to jeszcze robiło się coraz cieplej. Na całe szczęście, chrupanie kamieni pod gumowymi podeszwami jej tenisówek wkrótce zostało zakłócone przez odgłos szumiącej wody. Szatynka bez wahania zboczyła z obranej drogi by wejść głębiej w las i odnaleźć zbawienny potok. Niezbyt szeroka stróżka kryształowo przejrzystej wody spływała wartkim nurtem ze zbocza nieopodal i kusiła swym orzeźwiającym chłodem. Whisper odetchnęła z ulgą i przykucnęła na brzegu, by po chwili zanurzyć ręce w przyjemnie zimnej wodzie. W złożonych w miseczkę dłoniach uniosła do ust nabranej wody, ale nie dano jej zaspokoić pragnienia, bo coś mocno szarpnęło ją za ramię do tyłu.
Wylądowała z impetem na plecach w trawie, aż ją pozbawiło na moment tchu. Krople nabranej wody poleciały we wszystkie strony, ale nie miała pojęcia co się właściwie stało, do momentu, gdy słońce bijące na nią spośród gałęzi drzew nie zostało przysłonięte przez czyjąś głowę.
- A twierdziła, że taka inteligentna z ciebie dziewczyna... - powiedział mężczyzna, pochylając się nad leżącą w trawie Whisper. Dziewczyna momentalnie poznała ten głos i choć twarzy nie mogła dostrzec przez słońce oświetlające jego głowę od tyłu, dobrze wiedziała czyje niebieskie kosmyki włosów powiewały na wietrze kilkadziesiąt centymetrów nad jej twarzą.
- Iskadar... - wypowiedziała jego imię z niejaką pretensją, zbierając się szybko z ziemi i jednocześnie uśmiechając się radośnie. Jednak gdy tylko stanęła na nogi, otrzepała się z brudu i spojrzała mężczyźnie w twarz, zrozumiała, że to nie swojego znajomego Leśnego Ducha ma przed sobą. Uśmiech zamarł na jej ustach, natomiast ten, prezentujący się na twarzy nieznajomego znacznie się poszerzył, gdy zobaczył, że dziewczyna przed nim domyśliła się swojej pomyłki.

12 comments:

  1. Uwielbiam Cię! Cudowny rozdział, intrygujący. To opowiadanie to jedno z moich najulubieńszych w blogosferze.

    Pozdrawiam, życzę weny!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję Ci bardzo za tak miłe słowa ;) To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Pozdrawiam serdecznie!

      Delete
  2. Nathaniel Sathirian vel Syriusz8 June 2013 at 23:54

    We wtorek mam egzamin, więc chwilowo nie będę się szczególnie rozpisywał, ogólnie trochę nie pamiętałem na czym stanęło w poprzednim rozdziale, ale ten mi się podobał ;) Widziałem jakieś parę trochę dziwnie brzmiących fraz, więc "po wtorku" przeczytam sobie jeszcze raz i ewentualnie (o ile rzeczywiście coś takiego istniało;p) Ci napiszę;) Ogólnie ciekawie! A jak zobaczyłem cz.1/2 to pierwsze co pomyślałem, to, że muszę spytać: " Czyżbyś podążyła za hollywoodzkimi trendami i to jest ostatnia część, więc dzielona na pół? xD".
    Pozdrawiam,
    N.S.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak właśnie się obawiałam, że już niektórzy mogą nie pamiętać o co chodzi ^^'
      Za wszelkie wytknięcia będę niezmiernie wdzięczna, a jeśli chodzi o drugą część, to nie, no coś Ty. Nie bawię się w Hollywood xD Po prostu rozdział mi się strasznie wydłużył więc postanowiłam go podzielić. To dopiero piąta część a zaplanowanych mam dziesięć ;)

      Delete
    2. Nathaniel Sathirian vel Syriusz19 June 2013 at 00:11

      Wiem, wiem, żartuję;p I zaiste mówiłaś, że ma ich być dziesięć!
      Grumpy Old Nathaniel's Birthday Ramblings:
      -"Iskadar już się na nią nie gniewał i nastolatka musiała przyznać, że bardzo zależało jej na jego przyjaźni." - wydaję mi się, że bardziej pasowałby tu spójnik "a", niż "i".
      -"(...) a Whisper uważała, że w tym przypadku uczeń prześcignął mistrza w swoim fachu." Odpuściłbym trzy ostatnie słowa, bo 1. nie pasują do "melodii" 2. no, bo przecież logiczne, że w swoim im fachu, a nie np. w szydełkowaniu tudzież grze na grzebieniu;pp
      -"Więc leżała, nie zamierzając w najbliższym czasie ruszać się z łóżka." Wszystkie nauczycielki polskiego jakie mnie uczyły krzywiły się nieziemsko, na zaczynanie zdania od więc, ergo sugeruję "Leżała więc..."xp
      -"Od dziś oficjalnie zaczynały się jej wakacje i chciała z nich korzystać w pełni. Albo właściwie na tyle, na ile jej uziemienie i rodzice by pozwalali." Coś tu nie gra. A może by tak: "Od dziś zaczynały się jej wakacje i chciała skorzystać z nich w pełni. A właściwie na tyle, na ile pozwalała obecność rodziców i jej uziemienie." Coś w ten deseń w każdym razie, oczywiście jak na mój gust;)
      -Następne zdanie "słychać już było" nie "już było słychać".
      - "I byłaby tak leżała w nieskończoność, gdyby nie to, że pierwsze promienie słońca wpadły do jej pokoju, ciągnąc za sobą niezbyt przewidywalny ciąg wydarzeń."
      To jest takie trochę czepialskie,bo domyślam się, co ta archaizacja ("byłaby leżała"), ma na celu, ale przetransformowałbym to tak: "I leżałaby tak pewnie w nieskończoność, gdyby nie pierwsze promienia słońca, które wpadły do jej pokoju, ciągnąc za sobą ciąg nieprzewidywalnych wydarzeń".
      -"jako coś na pewno nie pochodzącego z tego świata." - albo "coś co na pewno nie pochodziło z tego świata".
      - "W takim razie, czy możliwe było się tam dostać również nie śpiąc, w ciągu dnia?" Zdaje się, że albo "możliwym było" albo po prostu "można było".
      -"Dwie, mieniące się kolorami wróżki przyglądały jej się z wyraźnym zaciekawieniem z biurka" - jakby brakowało sylab w tym zdaniu, dał bym na końcu "siedząc na biurku" ;p
      -"Wróżki, bynajmniej, nie były nią wcale zainteresowane" ok, spoks-joga, "bynajmniej", "wcale", chyba aż tak to nie były niezainteresowane, bo cytując klasyka "zaczęły by się cofać";p Wyrzuciłbym "wcale";pp
      -"...czego brunetka się wcale nie spodziewała." dałbym "wcale się nie spodziewała"
      OK, sorry Winetou, ale muszę przerwać, bo ten upał robi swoje i zaraz zamiast laptopa będę miał bryłkę topionego plastiku... Dokończę wkrótce!;)
      CYA!;)
      PS. U Was też jest taka piękna pogoda?:)

      Delete
    3. Nathaniel Sathirian vel Syriusz26 June 2013 at 00:34

      Powrót Yeti...znaczy Jedi, co ja gadam... Ciąg dalszy tego wyżej ( raczej część 2/3...):
      -"Nawet w takiej pozie wyglądał uroczo i nieco komicznie, co jego siostra odmówiła zauważyć." - Druga część zdania, ta po przecinku, nie ma sensu. Chyba zmieniałaś koncepcje i zostało pół-tego pół-tego albo coś;pp Rozumiem, że miało to znaczyć :"czego jego siostra nie miała zamiaru przyznać", si Seniorita?;p
      -"Nie zdążyła się nawet zdziwić i zorientować, co Olly zamierza, gdy z powrotem otworzył garderobę, skąd z zafascynowaniem zerknęły na nich wróżki, i wepchnął do niej Whisper." nie pasuje mi to spójnik "i", proponowałbym tak myk: "Nie zdążyła się nawet zdziwić, a tym bardziej zorientować, co Olly zamierzał, gdy z powrotem otworzył garderobę, skąd z zafascynowaniem zerknęły na nich wróżki, i wepchnął do niej Whisper". Coś takiego.
      -" Dziewczyna wydała z siebie zdumiony okrzyk i wylądowała w stercie poskładanych w kostkę dżinsów, a Olly zatrzasnął szybko drzwi." Może "szybko zatrzasnął"...?;)
      -"Szczęk zamka uświadomił nastolatce, co jej brat zrobił i wypełniła ją prawdziwa furia." - "...co zrobił jej brat..." chyba brzmi lepiej.
      -"Wróżki kibicowały jej, uwieszone jednej z sukienek na wieszaku." - chyba miało być "uczepione", nie?
      -"te małe stworzonka świetnie się bawią jej kosztem" -> "bawią się"? W Twojej wersji brzmi bardziej potocznie, jakby językiem mówionym, może taki miał być efekt?
      -"Ano tak, tylko że ta opcja wydawała jej się mało prawdopodobna zakończenia sukcesem, gdy brało się pod uwagę dwa, bardzo słabo współpracujące z ludźmi, fantastyczne stworzonka." - wyrzuciłbym "zakończenia sukcesem", bo 1. chyba trzeba by tam dodać jeszcze "do", 2. jest zbędne, 3. lepiej brzmi bez niego;p
      -"Dziewczyna właśnie postanowiła, że się najpierw ze swoim niebiesko-włosym znajomym skonsultuje w tej sprawie, gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi jej pokoju i ciche, niepewne: "Whisper?"."- Hmm...to ustawianie "się", które występuje w tym zdaniu pojawia się u Ciebie bardzo często i zastanawiam się czy robisz to celowo, bo to ma brzmieć tak "luźno" i potocznie, czy "tak Ci się robi" samo z siebie? Bo to jest zdanie z mowy potocznej a la "Weź się najpierw go spytaj bla bla bla". Ja bym postulował jednak taką formę: "Dziewczyna właśnie postanowiła, że najpierw skonsultuje się ze swoim niebiesko-włosym znajomym, gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi swojego pokoju...". Usunąłem też "w tej sprawie", bo wydaję mi się, że jest zbędne.
      -"Chyba tylko on jeden w tej rodzinie z nią jeszcze chciał rozmawiać."- Jakiś crazy szyk zdania Ci tu wskoczył, to pewnie wina wróżek;p "Chyba tylko on jeden w tej rodzinie chciał z nią jeszcze rozmawiać.".
      OK, koniec części drugiej, bo zaraz zasnę i nie ma to bynajmniej związku z poziomem Twojego opowiadania, które jest bardzo fajne, tylko z egzaminem (ostatnim!Yuuupi!), który zmusił mnie do wstania o 6.50!...Zzz...! Dobrej Nocy!;)
      N.S.

      Delete
    4. Nathaniel Sathirian vel Syriusz10 August 2013 at 23:02

      Cześć;) Opóźniony o pół wieczności powracam dokończyć te swoje zrzędzenie, głównie dosyć subiektywne, jak się zdaje (dlatego nie przejmuj się ich pozorną ilością). Ogólnie to sorrewicz, że dopiero teraz to kończę, ale jakoś w niewyjaśnionych okolicznościach nagle jest już sierpień...O.o
      -"Wieczór nadszedł szybko, a wraz ze znikającym za horyzontem słońcem, wróżki robiły się coraz bardziej senne, co Whisper bardzo odpowiadało." - how'bout " ~~ co bardzo odpowiadało Whisper"?
      -"Słońce nieśmiało wyglądało zza co niższych koron drzew, a nad ziemią unosiła się mgła, dająca powietrzu chłodnego, choć rześkiego uczucia." - Zdaję się, że miało być "nadająca powietrzu", nie "dająco", hmm?;p I druga kwestia, "chłodnego, choć rześkiego", jest nieco bez sensu, bo to prawie to samo, jak na mój gust. Dałbym tam raczej "i" albo użył innego słowa, może "orzeźwiającego"...? Choć ono też brzmi nieco dziwnie.
      -"jakby żadne zło tego świata nie mogło jej tu dosięgnąć." - Dobra, to będzie dziwne. Wywaliłbym z owego zdania słowo "tego", a to z tej przyczyny, że ona przenosi się między dwoma światami, przez co określenie "tego świata" tyczy się świata snów, a jak mniemam chodzi raczej o ten realny (że tak je nazwę). W związku z tym wywalając "tego" zostanie ogólnik, który będzie bardziej pasował w tym dwu-światowym kontekście ;pp
      -"Bo nie dość, że marsz już ją zdążył sporo zmęczyć, to jeszcze robiło się coraz cieplej." - "już zdążył ją mocno zmęczyć" tak by sugerował ;)
      OK, zdaję się, że to wszystko co wydało mi się w jakikolwiek sposób "dziwne". Nie wiem co o tym sądzisz, mam nadzieję, że się do czegoś przyda.
      A co tam słychać? Jak płyną wakacje?
      Peace,
      Nathaniel;)

      Delete
    5. Dzięki wielkie za te wszystkie wytknięcia i wskazówki. Muszę się w końcu zabrać za poprawki i pisanie nowych części, ale na razie totalnie nie mam weny.
      Wakacje płyną nadzwyczaj szybko (zazwyczaj strasznie mi się ciągną, a tu już sierpień!). Już po graduation więc jestem oficjalnie po studiach. Dziwne uczucie.
      A co tam u Ciebie? Jak spędziłeś wakacje, albo jakie masz na nie jeszcze plany?
      Pozdrowionka

      Delete
    6. Nathaniel Sathirian vel Syriusz13 August 2013 at 12:48

      O.o no to gratz!;) I co teraz robisz?;> ;p
      Ja miałem praktyki najpierw (udało mi się zrobić je w 2tyg. zamiast miesiąca;p), potem byłem na Frańciszkańskim Spotkaniu Młodych, chciałem iść na Pielgrzymkę, ale byłem chory (lol, przy 35C?!), a teraz chwilowo siedzę na chacie, we wrześniu jadę na ślub kuzynki mojej dziewczyny, potem w Tatry, a potem jak dobrze pójdzie to do ciotki do Norwegii O.o Także planuję big finish;p
      A z weną mam podobne problemy, więc biorę się w nieskoordynowany sposób za to co akurat mi się zachce;p

      Delete
    7. A wiesz, szukanie pracy i te sprawy xD
      To widzę, że masz zajęte wakacje. Fajnie. Oj i zazdroszczę Ci wyjazdu w góry. Strasznie mi ich brakuje.
      I powiem Ci, że ja też na chwilę zachorowałam w środku najgorętszego lata (nie mieliśmy lepszego lata w Anglii od 30 lat podobno). Nie ogarniam tego ;p

      Delete
  3. Przeczytałam wszystkie odcinki z serii "Subconscious" i muszę przyznać, że nie mogę doczekać się kolejnej części opowiadania. Podoba mi się twój styl pisania, a do tego wciągnęłam się w historię Whisper. Twoje opowiadanie kojarzy mi się z serią "Magiczny krąg" Libby Bray, a imo to naprawdę dobre książki.

    Pozdrawiam!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję ślicznie za miłe słowa. Szczerze mówiąc nie znam książek Libby Bray, a zaintrygowałaś mnie troszkę, więc na pewno do nich zajrzę ;)

      Delete