11 April 2014

7. Staś i Nel w lesie Muminków

- Dżizas, co za pacan. TAK, JEST ARMATA! – ryknął nieco poirytowany sprzedawca.
- A jaka jest w stanie rozwalić na drobne kawałeczki magiczne drzewo? - spytał Matteo.
- Hmm... Jedyną opcją jest bombarda.
- O, biorę na wynos! - Mag zaczął klaskać w rączki i już miał wziąć bombardę, ale...
- Hej! A może łaskawie zapłacisz?! - wydarł się znowu sprzedawca.
- Faktycznie... Nie - odpowiedział mag i wyszedł, podprowadzając armatę pod drzewo. Ustawił ją na wprost, sprawdził kulę z rabatem na dwadzieścia procent i odpalił lont.
 ***
Gumisie były bardzo szczęśliwe, że odnalazły swoją ukochaną panią, a ich ukochana pani była bardzo zła. Właśnie któryś drzewny zwierzak zrobił jej superpedicure.
- Mam już dość tej superowości! - krzyknęła w desperacji królewna i postanowiła uciec. Zerwała się z tronu i zaczęła biec przed siebie, byle dalej od tych fanatycznych stworów. Niestety gumisie szybko zorientowały się, że ich pani ucieka. Biegły za nią wrzeszcząc:
- Paznokcie ci nie wyschły, o pani! Wracaj, bo się lakier rozmaże!

***
- Trzy, dwa, jeden... - Odliczanie Matteo się skończyło i kula już miała wystrzelić, gdy z drzewa wybiegła Maia, wpadając wprost do armaty. Kula bardzo się cieszyła, bo nie musiała samotnie lecieć, gdyż miała towarzyszkę. - O, Maia. Gdzie lecisz? - zapytał mag jakby bardziej do siebie, patrząc z zafascynowaniem na latającą królewnę. Po paru sekundach w dziurze drzewa pojawiła się masa gumisiów, które próbowały się stamtąd wyrwać, ale nie mogły, bo w końcu kto będzie zamieszkiwał Zagajnik Gargamela, jak nie gumisie? No właśnie.
- Pani! Pani! Gdzie jesteś?!
- A gdzieś tam wysoko - mruknęło drzewo i wkopało drzewiaki z powrotem do środka. Po całej tej sytuacji przyszedł jeszcze na dodatek wilk.
- Joł, to teraz mi znajdziesz moją żonkę. - Zrobił kocią minkę, jak na psa przystało.
- Ech, dobra, obiecałem, to muszę to niestety zrobić... - westchnął ciężko mag i poszedł razem z wilkiem po torze lotu kuli i Mai. Wilk podszedł do szukania żony bardzo entuzjastycznie. Biegł w podskokach, pogwizdując wesoło i planując, co zrobi, jak już się ożeni.
- Chcę mieć gromadkę wilczątek, zbudować dom i posadzić drzewko, jak każdy szanujący się wilk - poinformował Matteo, którego to wcale nie obchodziło.
- Ta, ciekawe. A ja bym chciał przestać wreszcie łazić za tą pajacką. Ale jak ją zostawię samą to zje ją pierwszy lepszy stwór. Bez urazy. - Spojrzał na wilka.
- Spoko – odparł tamten. - To czemu jej nie rzucisz? - spytał rzeczowo, a Matteo się zakrztusił.
- Rzucisz?! Ja z nią nie chodzę. Ani nic w tym stylu! I wybij to sobie ze łba!
- Nie? A tak se myślałem... - Wilk wzruszył ramionami. - No to będziesz świadkiem na moim ślubie?
- Nie wiem, ostatnio mam tak zawalony terminarz, że szok.
- Czyli nie masz nic do roboty?
- Tak, zgadza się.
- Super. Weź ze sobą swoją różową dziewczynę.
- Zaraz ci tak rąbnę, że twoja przyszła żonusia cię nie pozna! - wydarł się ponownie mag.
- Przecież ona mnie jeszcze nie zna - powiedział trzeźwo wilk, nie bardzo przejęty tą groźbą. Matteo zamilkł, bo nie wiedział, co temu indywiduum odpowiedzieć. Nagle na drogę dwóm kolegom wstąpiły jakieś dwa uzbrojone po zęby wilki, przystawiając im włócznie pod szyje.
- Twoje kuzynostwo? - spytał Matteo złośliwie.
- Nie, siostrzeńcy - odparł wilk i schował się za maga. - Ale mnie nie lubią, bo im nie posłałem prezentów na Wielkanoc.
- Cisza! Wchodzicie na centralny teren Lasu Muminka! A tutaj nie wolno, bo tu mieszka królowa! - poinformował ich większy wilk.
- Królowa? Ciekawe... - Kolega Matta zaczął się ślinić.
- Może dla odróżnienia, podacie mi swoje imiona? - zapytał mag.
- Ja jestem Staś, a to moja siostra Nel.
- Czadzior. Teraz narrator wie, jak zapisywać poszczególne teksty, co nie?
- A jo.
- Czego wy chcecie na naszym terenie, nieznajomi? - spytała Nel.
- My przejazdem. Szukamy żony dla mojej futrzastej osoby i takiej jednej dziewczyny tego maga. Kobiety. Nie, dziewczyny. A zresztą nie wiem. Różowa jest. W takiej różowej sukni łazi. Pełza. I w ogóle. Powiecie nam, gdzie ona? - opowiadał i pytał z zaangażowaniem wilk.
- Najpierw musicie iść na audiencję u królowej - wyjaśnił Staś.
- Ale nam się spieszy, Tabaluga jest bardzo chory na raka trzeciego stopnia żylaków na mózgu, prawda? - Matteo wyraźnie nie był zachwycony możliwością rozmówienia się z Królową Muminków.
- A kto to Tabaluga? - zapytał wilk.
- Ty, idioto!
- Ale ja nie jestem chory na raka.
- Koniec tych scenek, idziecie z nami i nie ma mowy, żebyście z nami nie poszli! - wykrzyczało rodzeństwo i zaczęło ciągnąć obu chłoptasiów za brwi.

No comments:

Post a Comment