16 March 2014

3. Smoki są nieśmiertelne, ale jak umierają to dwa razy


- Ej, wypluj ją! – rozkazał Matteo.
- Tylko nie obśliń! - krzyknęła Maia gdzieś z okolic brzucha jaszczura.
- A ty mi tam nie rób burdlu, dopiero co był remont - rzekł smoczek. - I zapal światło, bo się potkniesz o coś. - Z żołądka smoczyska dało się słyszeć kilka trzasków, odgłos tłukącego się szkła i przekleństwo księżniczki, aż w końcu ciche pstryknięcie, jakby ktoś zapalał światło.
- Śmierdzi tu - stwierdziła dziewczyna.
- Bo pierdłaś - mruknął mag pod nosem.

- O! Mój konik! - Rozległ się okrzyk radości, gdy Maia odnalazła swojego pupila, który na nieszczęście był już na wpół strawiony.
- O, Maia! A co ty tutaj robisz? - zapytał przód Prinseski. - Dawno cię nie widziałam!
- No, a ja tym bardziej, rzadko kiedy mam okazję cię podziwiać! - dodał odwłok.
- Znowu zaczynasz? A propos, ciebie już nie ma, rozpuściłeś się w kwasie trawiennym.
- Serio? Aha, faktycznie, no to ciao! Spotkamy się w Niebie o piątej?
- No pewno! - krzyknął wesoło przód. - Królewna bynajmniej nie była zadowolona faktem, że jej ulubiony konik się rozpuszcza.
- Ej, ty, czarodziej! - krzyknęła. - Zrób coś magicznego i mnie stąd wyciągnij - zażądała, w myślach opracowując plan zemsty na smoku.
- No dobra - mruknął beznamiętnie czarodziej. - Abrakadabra, czary-mary, wyciągnę królewnę z tej poczwary!
- Ej, to mnie obraża! - smoczek posmutniał. - Ojoj... Coś niedobrego dzieje mi się z brzuszkiem... - Złapał się za to miejsce i udał w krzaczki.
- Już? - zapytał zniecierpliwiony Matteo. - Królewna wyszła?
- No... A masz coś do podtarcia?
- Nie, e, ale może ona ma.
- Łapska precz od mojej sukienki! - wydarła się królewna.
- Bez łaski, wezmę sobie coś innego, na przykład... - Rozglądnął się po lesie. - Na przykład to! - Wyrwał całe drzewo z korzeniem i udał się tam, gdzie król chodzi piechotą. Tymczasem Maia wybiegła z krzaków, na spotkanie magowi.
- Jak się zabija smoka? - spytała, wycierając ubrudzone czymś dłonie w trawę.
- Do twarzy ci w tej pięknej mazi! – skomentował życzliwie Matteo. - A smoki nigdy nie umierają, ha! - I wtedy nagle usłyszeli dźwięk spadającej waty na podłogę, a po tym donośny krzyk:
- Umarłem! Wszystkie magiczne kroniki kłamią! Żegnajcie!
- O - zdziwiła się królewna i wzruszyła ramionami. - Widzisz! Te twoje głupie książki kłamią - powiedziała z satysfakcją.
- A ty śmierdzisz - mruknął mag.
- To przez smoka. Ma kiepską przemianę materii - powiedziała z pretensją. - Wracam do zamku. Idziesz ze mną?
- Chyba nie - zniesmaczył się mag. - Wolę zbierać piękne kwiatki, typu kaktusy i kalafior.
- Choooodź... Przedstawię cię mojemu tatusiowi. – Królewna uśmiechnęła się słodko.
- Ale po co? Mam poznać jakiegoś zgrzybiałego-ultrafioletowego-zniesmaczonego-tobą starca?
- No to w końcu król jest. Jak będziesz grzeczny, to może cię pasuje na rycerza!
- Jestem magiem, jełopo.
- A rycerzem byś być nie chciał?
- Jestem magiem, powtarzam, jestem magiem, powtarzam, jestem magiem.
- A nie możesz być rycerskim magiem? Albo magowym rycerzem? Wiesz... Rycerze mają dużo lepsze wzięcia u królewien...
- Nie potrzebuję królewien, zadowalam się ciemnym borem - odparł mag z wyższością.
- Żal, teraz wiem, czemu wszystkie drzewa są hojnie obtoczone krzaczkami - rzekł smok.
- Przecież nie żyjesz - przypomniała mu Maia.
- Aha, faktycznie. - Zasmutał się smok i umarł po raz drugi.
Tymczasem na pobliskim polu zaczęły rosnąć buraki. Farmer Farmerowy zdziwił się niesamowicie:
- Jestem niesamowicie zdziwiony! - Tak właśnie powiedział, bo przecież sezon na buraki zaczynał się dopiero w grudniu. - No, właśnie, a jest 31 listopada, chore to.
A Maia wcale się nie zdziwiła.
- To ostatnio normalne - stwierdziła melancholijnie wzdychając. - Ciągle się coś dziwnego dzieje z naszą naturą - powiedziała.
- No to cho mi pomóc przy robieniu żniw! - zawołał ochoczo Farmer.
- Spadaj. Księżniczki takich rzeczy nie robią - powiedziała dumnie.
- Księżniczki są ulubienicami ludu i mają ładne słownictwo! – warknął Farmer.
- I ładny wygląd... - dodał Matteo.
- A ja to wszystko mam - powiedziała dziewczyna radośnie i w podskokach ruszyła z powrotem do zamku.
- Zawsze jest taka? - zapytał pospolity Farmiarz.
- Ehe, niestety.
- No to co, zapraszam na kawę!

- A skuszę się, skuszę - odrzekł mag z uśmiechem i wszedł do ubogiej chatki, zostawiając Maię gdzieś tam samą, gdzieś tam, gdzie jest już piąta...

2 comments:

  1. Weszłam przypadkiem, zaczęłam mimochodem, skończyłam na ziemi, bo spadłam z krzesła.
    A teraz przepraszam, idę umrzeć po raz drugi XD

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mam nadzieję, że się za bardzo nie potłukłaś xD

      Delete