15 March 2014

2. Zły mag, fajna kulka i książęcy obiad

Pewien potężny, zły czarnoksiężnik, którego nikt nie znał i którego nikt się nie bał, siedział w swojej pracowni w starym, zakurzonym domku, odziedziczonym po babci. Kobieta ta była szaloną osobą przekonaną o tym, że całe królestwo Trasdemii pragnie jej śmierci, chce wykraść jej przepis na najlepszy eliksir bezsenności albo marzy, by ją poślubić. I właśnie dlatego czarnoksiężnik czuł się tu niezwykle bezpiecznie. Stukał knykciami w swoją kryształową kulę z niesamowitym zapałem, aż w końcu, w przypływie ambicji, wyciągnął młotek.
– Głupia kulka! – krzyknął i walnął w nią młotkiem. Nic się nie stało, więc zirytował się jeszcze bardziej. – I jak teraz nadamy transmisję o potężnym, złym czarnoksiężniku, który chce opanować świat?! – Zdenerwował się, a kulka na to:
– Hej, jak jeszcze raz mnie uderzysz, to ci oddam! Umiem nunjitsu i w ogóle, kończyłam kurs dla zawodowych dziergaczek, a teraz mi przyszło robić za jakieś pierdółko dla starego piernika. Weź wrzuć na luz. – Czarnoksiężnik zniesmaczył się tym jawnym objawem nastoletniego buntu. Coś takiego usłyszeć od jakiejś drobnej ameby? Toż to obraza majestatu. I tak właśnie powiedział.

– Właśnie nas obraziłaś! Jest nam bardzo przykro z tego powodu. Wyrażamy poczucie upokorzenia.
– Aha? – skomentowała z zainteresowaniem kulka, która właśnie piła herbatkę z cytryną. – Masz więcej cukru? – Mężczyzna aż poczerwieniał ze złości.
– Słuchaj no ty… kulko! Jeśli nie zaczniesz nas słuchać to oddamy cię w reklamacji twojemu poprzedniemu panu. A tego chyba byś nie chciała, prawda? – uśmiechnął się chytrze.
– Ta, chyba ciebie, prędzej ostrugam ziemniaki, niż ty zrobisz z nich frytki – warknęła.
– Yyy… co? – Czarnoksiężnik podrapał się po głowie, wyraźnie zagubiony w kulkowej logice.
– To masz ten cukier czy nie? Bo jak nie to sama sobie po niego pójdę i już więcej mnie nie zobaczysz! Zażądam rozwodu, źle mnie traktujesz, ani razu nie podziękowałeś, a przy okazji, to nawet nie wiesz, jak mam na imię! – rozszlochała się. To było przeżycie nie do przeżycia.
– Dobra, koniec tego. Wyślesz w świat naszą ostatnią wiadomość, a potem możesz sobie samotnie wyruszyć do krainy gdzie rośnie cukier – powiedział, podnosząc kulkę do góry.
– Akurat kraina cukru stoi w szafce w kuchni – burknęła.
– To możesz się tam poturlać – odparł łaskawie czarnoksiężnik.
– Ale ta szafka wisi!
– Zrobimy ci trampolinę ze smoczej skóry.
– A pfff! – Kulka parsknęła śmiechem. – Ciekawe, skąd weźmiesz smoczą skórę! Chyba z d… ze sklepu.
– No pewnie! A niby skąd? Mamy zniżkę na produkty smocze, przez te punkty które zbieraliśmy w spożywczym.
– To załatwiłeś sobie ClubCard?! – zszokowała się kulka.
– No ba! – powiedział z dumą mężczyzna.
– Ale szambo, że też ktoś ci cokolwiek dał na tę gębę – prychnęła. – Za to ja jestem tak urocza, tak śliczna, tak drobna i niezła ze mnie hipokrytka, więc dostałam nawet trzy ClubCarty i jestem na plusie, ty minusie, ha! Ha! Ha-ha-ha! Hahahaha! Haha-ha! Hau-hau! Hehehehehehehehehe… He! Ehe ehe! Hehura! – Mężczyzna „przypadkiem” upuścił kulkę.
– Ups! – Zmartwił się dość przekonywająco. – A teraz prześlij naszą wiadomość, albo cię utopimy w umywalce.
– Ty nie masz umywalki – rzekła kulka bez jakiegokolwiek zainteresowania, masując sobie obolały kryształowy tyłek.
– To cię wrzucimy… pod łóżko – zagroził jej właściciel.
– Ale ty masz łóżko! O nie! Nieeee! Tylko nie łóżko! Tam jest pleśń! – panikowała.
– I inne wstrętne żyjątka – powiedział czarnoksiężnik z zadowoleniem.
– Na przykład twoje stare skarpety. Tak, tak, wiem, już idę wysłać tego szita… Znaczy, twoją wspaniałą kampanię reklamową – powiedziała z wyrzutem, a szeptem dodała: – Na pewno ktoś się go przestraszy, tego różowego tła i czcionki Comic Sans.

***
– Tamburyn to mało królewski atrybut – stwierdziła królewna, krzywiąc się z niesmakiem. – Daj mi coś innego. Na przykład harfę.
– Gdybyś choć trochę, troszkę, troszeczkę, troszeczunię, troszeczeczkę się uczyła tam w tym swoim zamku, to byś wiedziała, że harfa nie ma żadnych, ale to absolutnie żadnych specjalnych magicznych zdolności, a tamburyn je akurat ma! – wydarł się na nią mag. – A teraz zacznij na nim grać. Znaczy trząść nim jak… po prostu nim graj.
– Ale tamburyn jest brzydki – uparła się, trzymając go w dwóch palcach jak najdalej od siebie.
– Sama zresztą też jesteś… – mruknął pod nosem Matteo tak, że nikt go nie usłyszał (znaczy miał taką nadzieję). – Jak nie weźmiesz tego tamburyna w łapska i nie zaczniesz go używać to sobie pójdę i smok zje ciebie, więc decyduj. – Królewna naburmuszyła się i rozejrzała wokół, jakby sprawdzając czy nikt nie będzie świadkiem jej tamburynowania. Usatysfakcjonowana małą populacją w okolicach, gdzie chadzają smoki, zaczęła z mało książęcym wdziękiem potrząsać instrumentem.
– Ale lipa, nie umiesz na tym grać! – darł się smok. Królewna prawdziwie po królewsku tupnęła nóżką i uniosła wysoko podbródek, sugerując tym samym, że nie życzy sobie obrażania swojej osoby.
– Umiem – powiedziała wyniośle. – To było na próbę – dodała i, by mu to udowodnić, ponownie zaczęła trząść instrumentem.
– Prze… ej, zara się posram – powiedział jaszczur. – Jesteś bardzo nieuprzejma, ponieważ psujesz mój zmysł słuchu – dodał.
– No, mój przy okazji też – mruknął mag. Maia wcale się tym nie przejęła i nawet zaczęła sobie śpiewać pod nosem, na co smok zaskamlał głośno i wyraźnie zaczął się zastanawiać nad ucieczką.
– Aż mi ciebie dziecko żal. To nawet farmerzy lepiej grają na krowich dzwonkach – powiedział.
– A to krowie dzwonki też są magiczne? – zainteresowała się blondynka. Mogłaby się później w zamku pochwalić, ile to się rzeczy przydatnych dowiedziała, więc warto było zapytać.
– Denerwujesz mnie… – mruknął smok i zjadł Maię.

No comments:

Post a Comment