6 October 2012

IX - O, ironio


Może to nie do końca był taki dobry pomysł. Może powinienem się w końcu pogodzić z faktem, iż w moim życiu mało co dobrze się układa. A jeśli dobrze się układa, to znaczy, że za niedługo skończy w gruzach pod moimi stopami. Kątem oka zerknąłem na Harry'ego. Stał obok, wystawiając twarz do wiatru. Kosmyki jego ciemnych włosów sterczały na wszystkie strony, a zza okularów na świat spoglądały oczy, które nie powinny być tak pogodne. Dlaczego, do cholery, on się uśmiechał?
Kaitlin chodziła w te i z powrotem, jej buty wystukiwały rytm na chodniku i strasznie mnie irytowała. Vivi chyba też, bo jakoś tak na nią krzywo spoglądała. Nie za często, bo jej uwaga poświęcona był w większej mierze Johnowi. Ten natomiast stał przed czerwoną budką telefoniczną i starał się wykombinować jak czwórka dorosłych ludzi i nastolatek mieliby się w niej razem zmieścić. Doprawdy, zabawny widok. Więc też się uśmiechnąłem, a Rogacz mrugnął do mnie porozumiewawczo. Wróć. Harry, nie Rogacz.
- Nie da rady - padły stanowcze słowa.
- Będziemy musieli jechać na dwa razy - stwierdziła Vivi i wszyscy spojrzeli na mnie. Jakbym to ja był mózgiem operacji. A, no tak. To był przecież mój idiotyczny pomysł.


- No to... - zacząłem niepewnie. Po raz pierwszy od podjęcia decyzji, że wprowadzamy mój plan w życie, zawahałem się. Miałem złe przeczucia. A nie miewałem takich wiele w życiu. Oprócz tej nocy, gdy Lily i James... - John, Vivi i Kaitlin. Jedziecie pierwsi - zadecydowałem w momencie. I zanim któraś z kobiet zdążyła zaprotestować (a protestować obie bardzo chciały) uzasadniłem swoją wypowiedź. - Wtopicie się w tłum. Ludzie was nie znają - powiedziałem i wepchnąłem Vivi do budki. - Gdy ja i Harry pojawimy się w Ministerstwie, jest spora szansa, że szybko nas rozpoznają, a wolałbym w tym momencie mieć już was wszystkich gotowych do ewentualnej interwencji. - Za Viv do środka wszedł John. - Poza tym... jeśli coś pójdzie nie tak, zawsze możecie zaprzeczyć, że mieliście z tym cokolwiek wspólnego.
- Bo jak z windy wyszlibyśmy razem z tobą, byłoby to niemożliwe - dopowiedziała Kaitlin i jako ostatnia wsunęła się do budki.
- Dokładnie - potwierdziłem i zatrzasnąłem drzwiczki. Kilka chwil później wnętrze budki osunęło się w dół. - Gotowy? - spytałem Harry'ego. Wydawał się całkiem spokojny.
- Tak. A ty? - spytał, unosząc w górę brwi.
- Jasne - odparłem momentalnie, jakby pytał mnie o coś wyjątkowo głupiego. - Tylko daj mi chwilę - dodałem, a chodzenie w kółko udzieliło mi się od Kaitlin. Wziąłem kilka głębokich oddechów. Nie pomogło. Ręce mi się trzęsły i czułem jak stróżka potu spływa mi pomiędzy łopatkami. Tłumaczyłem to grzejącym słońcem, ale dobrze wiedziałem, że moje ciało reaguje na coś innego niż temperaturę powietrza. - No i czym się tak denerwujesz? - mruknąłem do siebie, pocierając czoło. - Weź się w garść... - Wsunąłem rękę do kieszeni i uchwyciłem różdżkę, mając nadzieję, że doda mi ona nieco pewności siebie. Nie byłem bezbronny. Miałem ze sobą ludzi, którzy zgodzili się być moimi świadkami. Może to wszystko nie musiało się skończyć katastrofą? Tylko że... Nie byłem pewny, czy potrafiłbym spędzić kolejne lata w ukryciu, gdyby mój plan szlag trafił. A tym bardziej w więzieniu. Już wolałbym...
- Zobaczysz ich po raz pierwszy od lat, prawda? - spytał nagle Harry, wyrywając mnie z ponurych rozmyślań. - Kolegów, znajomych, ludzi, z którymi kiedyś pracowałeś, z którymi się kiedyś uczyłeś, a którzy teraz uważają cię za mordercę na wolności. Denerwujesz się. - Ostatnie zdanie nie było pytaniem, a stwierdzeniem. A ja nie miałem zamiaru go podważać.
- Chodźmy. Miejmy to już za sobą - powiedziałem i otworzyłem ponownie drzwiczki budki, komentarz chrześniaka ignorując, bo chyba na razie wolałem o tych sprawach nie myśleć. Gdy oboje znaleźliśmy się w środku wbiłem na tarczy pięciocyfrowy kod, który uruchomił automatyczne powitanie. Zautomatyzowany głos kobiety powitał nas w Ministerstwie i zapytał o imiona oraz powód przybycia. - Och, zamknij się - warknąłem. - Ja chcę po prostu moje życie... moją wolność z powrotem, jasne? - Kobieta potraktowała moją odzywkę pogodnym ''dziękuję" i wydrukowała dla mnie i dla Harry'ego plakietki. Młody parsknął śmiechem, gdy zobaczył, że pod "cel wizyty" pisało "poszukiwanie życia i wolności". - Urocze - przyznałem i z determinacją przykleiłem plakietkę na piersi.
Gdy drzwi windy otwarły się przed nami już kilka pięter pod ziemią, w ministerstwie, znowu się zawahałem, ale tylko na sekundę. Ramię w ramię z Harrym wkroczyliśmy do siedziby Ministerstwa Magii i od razu poczuliśmy, że coś było nie tak. W atrium była masa ludzi, a szum rozmów i wydawanych poleceń był prawie ogłuszający. I serce znowu zaczęło walić mi w piersi. Już wiedzieli? Pewnie zaraz mnie pojmą, wrzucą do Azkabanu, a Harry'ego wyślą z powrotem do jego okropnego wujostwa. Dotyk chłodnej dłoni na moim przedramieniu prawie przyprawił mnie o atak serca.
- To całe zamieszanie to przez Harry'ego - mruknęła Kaitlin. - Słuch po nim zaginął czternaście godzin temu, więc co się dziwić? Minister pewnie panikuje, bo stracił swojego złotego chłopca. Bez urazy, Harry, ale to jest lekka przesada.
- Totalnie. Gdybym wiedział, że to ich tak poruszy, już dawno bym cię porwał - powiedziałem, a chłopak uśmiechnął się pod nosem. Nie wydawał się urażony, raczej zaciekawiony tym, co się wokół niego działo. - Ściągnij okulary, Harry. W danym momencie jesteś tu najbardziej rozpoznawalną postacią. Wątpię, żeby ktokolwiek zwrócił uwagę na seryjnego mordercę, gdy chłopiec-który-przeżył zaginął.
- Ale ja niezbyt dobrze bez nich widzę - przyznał z niejakim zmieszaniem Harry.
- Poradzimy sobie z tym jakoś, po prostu trzymaj się mnie, ok? - powiedziałem, patrząc jak Vivi podchodzi do nas, a John staje przed Harrym, zasłaniając go od reszty ludzi w ministerstwie. Blondynka wyciągnęła coś z torebki i odgarnęła Harry'emu grzywkę z czoła.
- Zobaczmy, czy da się coś zrobić z tą blizną - powiedziała i na palec nałożyła kroplę jakiejś dziwnej, beżowej substancji.
- Podkład. - Usłyszałem od strony Kait. - Nie głupie - przyznała, tonem, który świadczył o tym, że "nie głupie" to największy komplement, jaki Vivi mogłaby się od niej spodziewać.
- To co teraz? - spytał John. No tak. Stanie, jak kołki, przy windach może nie do końca było dobrym pomysłem, bo ludzie zaczęli się na nas oglądać. Ja natomiast starałem się trzymać głowę nisko. Nie sądziłem, że ludzie szybko by mnie rozpoznali, szczególnie, że mój portret w mediach był tak różny, od tego, który sobą przedstawiałem.
- Musimy się dostać do Departamentu Przestrzegania Prawa - odparłem.
- Do... żartujesz, tak? - John ewidentnie nie był pod wrażeniem. - Wiesz, że tam jest Kwatera Główna Aurorów? Zdajesz sobie sprawę z tego, że siedzibę ma tam Brygada Uderzeniowa? Jak myślisz, jak oni zareagują, jeśli, tak po prostu, wejdziesz sobie do ich departamentu?
- Tak, tak, wiem... - mruknąłem pod nosem, nieco zniecierpliwiony. Kaitlin i Vivi skończyły poprawiać podkład na czole Harry'ego (jego blizna całkowicie zniknęła) i razem z nastolatkiem zaczęły się przysłuchiwać naszej wymianie zdań. - Ale jest tam też Biuro Wizengamotu, a co za tym idzie, Dumbledore. Poza tym, jeśli jest miejsce w całym ministerstwie, gdzie mógłbym jeszcze znaleźć jakichś przyjaciół, to właśnie tam. Wśród aurorów i osób od przestrzegania prawa. Ach, ta ironia losu.
No więc poszliśmy. Harry pomiędzy mną, a Johnem. Staraliśmy się jak mogliśmy, by go zasłaniać przed wzrokiem co bardziej ciekawskich osób. Chłopak trzymał się mojego rękawa, bo chyba rzeczywiście niespecjalnie widział bez okularów, które w danym momencie spoczywały w jego kieszeni.
- Syriuszu - odezwała się nieśmiało Vivi, gdy znowu jechaliśmy windą na odpowiednie piętro. Głośne i często dość nerwowe rozmowy wokół nas sprawiały, że mogliśmy być pewni, że nikt nas nie podsłucha. - Mówiłeś, że Dumbledore będzie dziś w Wizengamocie, z powodu jakiejś ważnej rozprawy - mówiła dalej blondynka, przezornie zerkając na resztę pasażerów. - A co, jeśli go tam nie będzie?
- Musi być. O tej rozprawie od tygodni rozpisywali się w Proroku.
- No tak, ale... Nikt wtedy nie przewidział, że Harry Potter zniknie - wypomniała i nagle w windzie się zrobiło cicho. Cholera jasna. Czemu wcześniej nikt o tym nie pomyślał? Dziewczyna miała rację. Jeśli istniała jedna osoba, która w takiej sytuacji porzuciłaby wszystkie swoje obowiązki, by za wszelką cenę odszukać mojego chrześniaka, to był to Dumbledore. A bez niego moje szanse na wykręcenie się z tej całej sytuacji właśnie bardzo zmalały. A winda nadal sunęła w dół, do Departamentu Przestrzeganie Prawa, gdzie na mordercę miesiąca czekała cała Brygada Uderzeniowa i Biuro Aurorów. Wspaniale zapowiadające się przedpołudnie, nie ma co.
Zdążyłem jeszcze desperacko pomyśleć, że nie powinienem ich wszystkich w to mieszać, gdy drzwi windy rozsunęły się bezgłośnie. Jakiś niecierpliwy facet niższy o pół głowy nawet od niziutkiej Vivi przepchnął się obok Johna, najwyraźniej nie mając pojęcia o tym, że facetów takiego kalibru się zwyczajnie nie popycha, bo może to być ostatnia rzecz jaką zrobimy w życiu. Gość wzrost najwyraźniej nadrabiał ikrą, bo nawet warknął coś nieprzyjemnego pod nosem i prawie że pobiegł wzdłuż korytarza, jakby jego życie zależało na dotarciu na miejsce (gdziekolwiek by to nie było).
Tymczasem Kaitlin wyciągnęła ramię, by zatrzymać zamykające się powoli drzwi i spojrzała na mnie znacząco. No tak. To było nasze piętro. Tak więc, jeden po drugim, wysunęliśmy się do dobrze oświetlonego holu. Ledwo zdążyliśmy się rozejrzeć wokół i zadecydować jaki obierzemy kierunek, gdy z jednego z korytarzy wyszedł Moody w towarzystwie trzech innych aurorów, których nie rozpoznałem. Najmłodszy ze czwórki mówił o czymś z przejęciem, gestykulując zawzięcie, co wydawało się bardzo irytować Szalonookiego. Jego sztuczne oko wirowało szybko, a tym normalnym wydawał się przewracać z dezaprobatą za każdym razem, gdy młodzik zwracał się do niego ‘sir’. A w końcu para jego niepasujących do siebie oczu spoczęła na nas. Nie zwrócił na nas uwagi aż jego spojrzenie nie zatrzymało się na mnie. I to John zareagował pierwszy.
- Co ty robisz, Black? Rusz się – warknął, gdy wszyscy na raz zaczęli wyciągać różdżki. Zasłonił sobą Vivi i mruknął jakieś zaklęcie, ale Moody był szybszy. Moody zawsze był szybszy.
- Nie, czekajcie... – zacząłem, bo chciałem ich wszystkich porządnie rąbnąć. Po co miotali zaklęciami, skoro myśmy tu tylko przyszli pogadać z Dumbledore’em? I wtedy coś, dla odmiany, rąbnęło mnie. Zrobiło się cicho i ciemno i więcej nie pamiętam. A obudziłem się w kuchni na Grimmauld Place. Na stole. Co, do cholery?

***

- Co się stało, Harry? – pytali.
- Jak się tu dostałeś? – chcieli wiedzieć.
- Czy Black coś ci zrobił? – martwili się.
A Harry siedział wyprostowany w pustym, zimnym pokoju i niewidzącym wzrokiem wpatrywał się w ścianę na przeciwko.
- Tu będziesz bezpieczny, Harry – mówili. Nadal był w Ministerstwie. Tym razem w jednym z pokoi Departamentu Tajemnic. W pokoju, w którym teleportacja i świstokliki nie działały, w którym nikt nie mógł do niego dotrzeć i go skrzywdzić, w którym zostanie, aż nie złapią Blacka i reszty jego wspólników.
- Harry? Przynieść ci coś do picia? – Brak odpowiedzi.
- Pewnie jest w szoku.
- Taa... nie wiadomo co ten morderca mu tam zrobił.
Morderca. Morderca? Harry odwrócił głowę w stronę, skąd dobiegały głosy. Dwoje mężczyzn gorączkowym szeptem wymieniało się podejrzeniami na temat tego, co zaszło i co ten-sługus-sam-wiesz-kogo zrobił Złotemu Chłopcu. Harry miał zamiar porzucić swoją początkową decyzję, by nie rozmawiać z nikim do czasu, gdy Dumbledore w końcu tu nie dotrze i wygarnąć tym idiotom, co o nich myśli, ale wtedy kątem oka zobaczył trzecią osobę, która wcześniej proponowała mu coś do picia. Młoda kobieta w garsonce i okularach. Uśmiechnęła się do Harry’ego przyjaźnie.
- Może szklankę wody? – zapytała, a Harry odetchnął z ulgą i kiwnął głową.
A więc nie złapali ich wszystkich.

***

Znasz to uczucie, jakby nie było już na nic nadziei, jakby całe szczęście i ciepło tego świata wyparowało, a razem z nim twoja siła walki? Bo już nie masz o co walczyć. Wszystko, na czym ci kiedykolwiek zależało, przestało się dla ciebie liczyć. I już nie ma nic innego tylko Oni. Stojący za drzwiami celi i wysysający całą wolę do życia z powietrza.
Martwił się o nią. On sam nie miał większego problemu z dementorami. Wiedział, jak sobie z nimi poradzić nawet bez różdżki i wybawiającego z opałów Expecto Patronum. Wiedział o czym myśleć. Wystarczyło, że przymknął powieki i wyobraził sobie ten dzień, lata temu, gdy siedzieli razem na łące za domem i słońca padało wprost na ich twarze. Wyobraził sobie to ciepło i wyobraził sobie .
Martwił się o nią. O delikatną, słodką Vivi, którą obchodziło każde nieszczęście tego świata. Która wszystko chciałaby naprawić tymi swoimi kruchymi rękami. I która teraz przebywała w celi obok. Nawet przez grube, cementowe ściany słyszał jej szloch.

***

Krzesło przeleciało przez całe pomieszczenie, by w końcu rozbić się na ścianie. Minęło uciekającego co sił w nogach Stworka zaledwie o milimetry.
- Zabiję cię! – padły moje stanowcze słowa, a skrzat postanowił je sobie wziąć do serca i uciekać dalej. – Teleportuj mnie z powrotem do Harry’ego, ty śmieciu! – wrzasnąłem, pędem puszczając się za tym małym zdrajcą. Nic mnie nie obchodziły jego wymówki na temat zaklęć przeciwtelportacyjnych. Mogłem w sumie po prostu powiedzieć „zatrzymaj się” i skrzat nie miałby wyjścia, ale co by wtedy było z frajdą z pościgu?
Dopadłem go przy komórce z bojlerem, popularnie znanej jako jego sypialnia. Zwijał się na podłodze z przerażeniem, mamrocząc coś w stylu „panicz Syriusz by nie umknął, zabiliby go, albo oddali dementorom”. I przez chwilę miałem dziwne deja vu, gdy przypomniał mi się moment naszej pierwszej współpracy, gdy chciałem odnaleźć Petera. Tylko teraz zamiast denerwująco powtarzającego się „panicz Regulus”, denerwująco powtarzał się „panicz Syriusz”. Zero lojalności z tymi skrzatami. – Wytłumacz mi się – rozkazałem. Chciałem wiedzieć, dlaczego z tego zamieszania Stworek uratował mnie, ale nawet nie pomyślał o Harrym, Vivi albo Kaitlin.

21 comments:

  1. Weszłam z zamiarem poproszenia o informowanie o nowych notkach,a tu co?
    No poczytałam sobie poczytałam i powiem Ci, że ciekawa jestem co Stworek ma na swoje usprawiedliwienie...
    I co będzie z Vivi i resztą? Denerwuje mnie ta kobieta jak nie wiem co, wolę Kailtin, ale mimo wszystko się o nią martwię.
    Czekam na nową notkę i gdybyś mogła zostawić info o niej na sensazione-di-proibito.blogspot.com to byłabym wdzięczna.
    Pozdrawiam:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Witam!
      Vivi Cię denerwuje? Ludzi najczęściej irytuje Kaitlin i to właśnie Vivi lubią, więc cieszę się, że i Kait znalazła sobie 'fankę' xD
      Jasne, poinformuję Cię o nowej notce ;)
      Pozdrawiam również

      Delete
  2. Nathaniel Sathirian vel Syriusz7 October 2012 at 18:50

    Blimey, prawie bym to przegapił, bo popatrzyłem na początek i stwierdziłem, znam, całe szczęście postanowiłem zobaczyć komentarze! Na prawdę, tak ukrywać dalsze części!;p No i znów cliffhanger czy jak to się tam nazywa w serialach. Bardzo mi się podoba ta rozszerzona wersja tego rozdziału :D (będę musiał jutro przeczytać na spokojnie, bo teraz mi się spieszy...). Ach i ja się dołączam do grupy fanów Viv ;p (ps. Właśnie zacząłem czytać książkę Iana Fleminga z serii James'a Bonda (nie wiem czy napisał co innego;p) pt." Szpieg który mnie kochał" i jest tam dziewczyna o tym samym imieniu, która prowadzi pierwszoosobową narrację (sic!). Wciąż trwam w zdumieniu tym faktem;p Szczególnie, że po 1/3 książki Bonda ani widu ani słychu, że tak powiem;p).

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wybacz ^^' ale po prostu nie mogłam tego rozdziału tak zostawić. To to nawet dwóch stron nie miało. Po prostu oburzające. No ale dopiszę Cię do listy fanów Viv xD
      Żadnych książek o Bondzie osobiście nie czytałam, ale na Skyfall pewnie pójdę wkrótce do kina. Ty, to może on się tam gdzieś pochodnie w tej książce pojawił, ale nawet nie wiedziałeś, że to on? Wiesz, taka manipulacja bohaterowa xD

      Delete
  3. Nathaniel Sathirian vel Syriusz7 October 2012 at 23:40

    Też pójdę na Skyfall, mimo że z "tym Ruskiem" to już nie jest prawdziwy Bond tylko co najwyżej niezły film akcji...
    A co do książek o Bondzie to jest to 5 którą czytam i pierwszy raz dzieję się coś takiego;p
    A że tak spytam czy w UK, też puszczają film o Bitwie pod Wiedniem...? A właściwie chyba to ma wchodzić na dniach. (jako, że to koprodukcja z Włochami to mam tę złudną nadzieję,że zobaczą go nie tylko Polacy, którzy już i tak o tym wiedzą...)

    ReplyDelete
  4. Nathaniel Sathirian vel Syriusz8 October 2012 at 16:40

    Jeśli mogę sobie pozwolić na wyrażenie dosłownie trzech, skrajnie bzdurnych uwag, to 1. wydaję mi się,że zaklęcie brzmi Expecto PatronUM, nie zaś "-us", patronus to zaś efekt jego działania. 2. Z budownictwem nie mam za wiele wspólnego, ale czy ściany mogą być cementowe? Czy cement nie jest aby tylko lepiszczem? 3. "Mogłem w sumie po prostu powiedzieć „zatrzymaj się” i skrzat nie miałby wyjścia, tylko posłuchać, ale co by to wtedy była za frajda z pościgu?" Osobiście opuściłbym wtrącenie "tylko posłuchać", bo zdaje się logicznie wynikać z kontekstu i brzmi jak truizm, że tak to ujmę.
    Już kończę swe wymądrzanie, spokojnie;p
    Wersja rozszerzona jest świetna!:D

    ReplyDelete
  5. Nathaniel Sathirian vel Syriusz8 October 2012 at 16:47

    Ach co do tego zdania co się go byłem doczepiłem, to końcówkę można by też ująć następująco: "co by to wtedy była za frajda" lub też "co by wtedy było z frajdą z pościgu". (już przestaję, już przestaję;) ;p)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jasne, że Expecto Patronum oO nie wiem co mi się ubzdurało.
      Z tymi ścianami cementowymi to nie wiem do końca, ale wydaje mi się, że mogą być wylane cementem. Takie w piwnicach np, ale może się mylę.
      To trzecie też zaraz poprawię, bo oczywiście masz rację.
      I jeszcze co do filmu. Właśnie sprawdziłam i nigdzie na razie nie widać Battle of Vienna, ale będę się rozglądać, bo pamiętam, że jakiś czas temu puszczali jakiś polski film z napisami w kinie bo mój tata i brat na nim byli.
      No i dziękuję bardzo za te wytknięcia ^^
      Btw, chcesz spoiler do następnego rozdziału? xD

      Delete
  6. Nathaniel Sathirian vel Syriusz8 October 2012 at 18:51

    Sprawdziłem i wedle Filmweb'u premiera światowa była 11.09 O.o A oryginalny tytuł to, uwaga, "September Eleven 1683" xD
    Serve You with pleasure;) (chciałem napisać ładnie i kulturalnie po francusku, acz za Chiny ludowe nie wiem jak się to piszę;p)
    Hmm...trudno mi się oprzeć tej propozycji! ^^

    ReplyDelete
  7. Aha! Widzisz, próbowałam tego wyszukać i nawet mi to 09/11/1683 wyszkoczyło w wyszukiwarce, ale potem pojawiła się również battle of Vienna i założyłam, że to to oO A angielski mi pasuje xD po francusku nie szprecham xD
    Z tym spoilerem to w sumie dużo do powiedzenia nie mam. Wspomniałam o tym, bo sama nie wiem czy to dobry pomysł, no ale zobaczymy. W każdym razie następny rozdział (albo dwa, albo może i trzy) chciałam zrobić takie inne. Takie... mało Syriuszowe xD Znaczy się chciałam na chwilę porzucić narrację pierwszoosobową z punktu widzenia Łapy i pokazać świat oczami innych. Harry'ego, Vivi, Kaitlin, a nawet Stworka. Nie wiem co z tego mojego ambitnego projektu wyjdzie, no ale zobaczymy ^^ Tylko mi nie mów, że to beznadziejny pomysł, bo już i tak zaczęłam pisać xD

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nathaniel Sathirian vel Syriusz9 October 2012 at 19:19

      To jest nawet bardzo dobry pomysł!:D Ale jak rozumiem ich chcesz zostawić w narracji trzecioosobowej?

      Delete
    2. Chyba tak, ale to jeszcze wyjdzie w praniu

      Delete
  8. Ojej:D powinnaś pod tytułem dopisać "Dalszy ciąg rozdziału" albo dać jakąś inną informację, że go rozszerzyłaś :D wchodzę tutaj praktycznie codziennie z nadzieją, że zobaczę nowy tytuł rozdziału, a tu nic...dzisiaj coś mnie tchnęło, żeby przypomnieć sobie koniec i zauważyłam coś, czego na pewno nie było wcześniej :D Cudowne zakończenie, brzmi banalnie? ;> Zastanawiam się o czym myśli John w celi, a co przypomina się Vivi, że ciągle płacze? No i co z Kaitlin? Kiedy przyjdzie Dumbledore? I co powie Harry? No i najważniejsze: Kiedy kolejny rozdział? :DD Czekam z niecierpliwością i byłabym Ci bardzo wdzięczna, gdybyś mogła mnie powiadomić o nim na: www.zagubiona-czarownica.blogspot.com

    ReplyDelete
    Replies
    1. Haaalooo, ale tam obok jest informacja pod linkami ;P
      No w każdym razie cieszę się, że się końcówka podobała ^^ Strasznie dużo pytań, nie? Co do ostatniego... nie wiem, ale dam Ci znać na blogu ;)
      Pozdrawiam

      Delete
    2. Ojej, nie zauważyłam xD Zbyt często nie cyztam informacji;d Wybacz:) Mam nadzieję, że na kolejny rozdział nie będziemy musieli tak długo czekać! Duuużo weny życzę:D

      Delete
  9. Dzień dobry! Z racji, iż mam dwa tygodnie wolnego, postanowiłam uporządkować również moje sprawy SiSowe, także chciałam spytać:
    1. mam ocenić wszystkie teksty znajdujące się na blogu?
    2. czy opowiadanie "Subconscious" jest zakończone?
    3. jeśli nie, będzie kontynuowane?
    4. jesteś w stanie w jednostce "strony A4 w Wordzie czcionką 12 TNR" podać mi mniej więcej, o ile zwiększy się objętość Twoich tekstów do lutego? :D bo uzupełniam sobie "terminarz". :D

    Pozdrawiam,
    smirek

    ReplyDelete
    Replies
    1. A witam! To tak:
      1. w sumie, fajnie by było poczytać, co myślisz o wszystkich moich tekstach, ale nie nalegam. Chyba najbardziej zależy mi na analizie Subconscious, więc co do reszty decyzję zostawiam Tobie ;)
      2 i 3. nie, Subconscious nie jest zakończone i tak, będzie kontynuowane. Mam w planach zmieścić je w dziesięciu rozdziałach.
      4. trudne pytanie. A odpowiedź pewnie zależy od tego, czy zdecyduję się opublikować coś nowego, czy będę się skupiać na zaczętych opowiadaniach. Myślę jednak, że jeśli uda mi się opublikować coś raz na miesiąc, to do lutego przybędzie około... 16 stron? (średnio 4 na rozdział, bo ostatnio nie mam cierpliwości do dłuższych).
      To tyle ^^ Pozdrawiam serdecznie

      Delete
  10. No i widzę, że i Ciebie przyniosło na blogspota, zresztą w tej sytuacji to nic dziwnego, bo ostatnio na przeprowadzkę zdecydowały się… hm, wszystkie blogi, które czytam? xd Szablon jak to zwykle u Ciebie bywa bardzo ładny, a rozdział widzę, że ten sam, ale poszerzony, więc i komentarz wypadałoby poszerzyć. Bardzo dobrze, że zdecydowałaś się go przedłużyć – w poprzedniej wersji naprawdę było tego troszeczkę za mało ^^ Teraz robi o wiele lepsze wrażenie, mamy nie tylko wstęp, ale też początek akcji, co prawda szybko przerwanej, ale jednak coś się zaczęło dziać ^^ Ciekawie rozwiązałaś to w końcówce, bohaterowie zostali porodzielani na grupki i mimo że bardzo lubię Twoją lekką, syriuszową narrację, to fragmenty w trzeciej osobie rzucające światło na ich sytuację też były niczego sobie ;> Najbardziej przypadła mi chyba do gustu część dotycząca Harry’ego, ten natłok pytań i zupełnie błędna interpretacja sytuacji przez ludzi z Ministerstwa… wyszło świetnie ;> Pozostaje mi życzyć dużo weny na tej nowej, blogspotowej drodze blogowania i czekać na kolejny rozdział ^^

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak, bunt starych wyjadaczy onetowskich. Blogspot rządzi, ot co.
      No poprzedni rozdział był żałośnie krótki, więc trzeba było coś z nim zrobić. Cieszę się bardzo, że inna forma narracji się obroniła, bo wyznam, że mam zamiar troszkę z nią poeksperymentować w przyszłych rozdziałach ;)
      Dziękuję bardzo i pozdrawiam ;*

      Delete
    2. O tak, jak już się człowiek przyzwyczai, to wychodzi, że na blogspocie jest nawet lepiej niż tam ;D
      O, to bardzo fajnie, eksperymenty dobra rzecz, można się doczekać jakiegoś ciekawego efektu ;D A w pierwszej odsłonie Ci wyszła bardzo dobrze ^^
      ;*

      Delete