13 September 2012

III - Do trzech razy sztuka


Wszyscy jesteśmy narzędziami w rękach losu, musimy jednakże postępować w taki sposób, jak gdyby było inaczej - odparła czarownica. - W przeciwnym razie pozostaje nam umrzeć z desperacji.
Philip Pullman "Złoty Kompas"

Leżała jeszcze chwilę w łóżku, czekając aż szarość poranka nieco się rozjaśni i jej pojawienie się w kuchni nie będzie uznawane za coś dziwnego. W końcu w niedziele wolała sypiać do południa, więc macocha mogła pomyśleć, że z Whisper jest coś nie tak i zaalarmować ojca, co ciągnęłoby za sobą serię kolejnych konsekwencji.
Na świt nie musiała czekać długo, gdyż o tej porze roku szybko robiło się jasno. Wychodząc z pokoju prawie wpadła na Olly'ego pędzącego na swoich krótkich nóżkach, by wyprzedzić siostrę w dostaniu się do łazienki. Nie udało mu się to i Whisper szybko zamknęła za sobą drzwi, jeszcze słysząc za nimi obrażony głos dziecka.
- Masz liść we włosach - powiedział, najwyraźniej uważając to za obelgę. Szatynka ze zdziwieniem przejrzała się w lustrze i owszem, prawie na czubku głowy znalazła mały, ciemnozielony liść.
- Okno było otwarte. - Przypomniała sobie pośpiesznie, do głowy nie dopuszczając przypadkowych myśli na temat swojego nazbyt realnego snu. Szybko wzięła chłodny prysznic i opuściła łazienkę, wyjątkowo nie przetrzymując brata na zewnątrz, chociaż miała na to wielką ochotę. Wolała nie podpadać ojcu.
Niedziela była dniem rodzinnym. Przynajmniej od czasu, gdy Allyson stała się jej częścią. Najpierw wspólne śniadanie, spędzone na mniej lub bardziej wymuszanych pogaduszkach, a później przedpołudnie spędzone w jakiś idiotycznie przyjemny sposób. Czy to kino (we wczesnych porach puszczane były tylko kreskówki, więc nastolatka wolała unikać tego punktu programu), wypad za miasto, czy odwiedziny u znajomych bądź rodziny. Dzisiaj, jak Whisper dowiedziała się, schodząc na dół do kuchni, w planach był piknik w parku.
- W tym dużym z jeziorem - sprecyzowała Allyson, pakując owoce do koszyka piknikowego. Z racji tego, że mieli zjeść na świeżym powietrzu, obeszło się bez tradycyjnego śniadania w domu. Whisper została wysłana po koce do pokoju gościnnego, a po drodze wstąpiła jeszcze do swojego, żeby zgarnąć jakąś książkę i okulary słoneczne. Przechodząc obok swojego łóżka, zauważyła coś ciemnego na prześcieradle. Odłożyła koce i swoją torebkę na krzesło i odrzuciła kołdrę na bok, uważnie przyglądając się końcowi materiału. Czyżby to było błoto? Skąd błoto wzięło w stopach jej łóżka? Zeskrobała nieco brunatnej, kruchej substancji paznokciem w momencie, gdy z parteru usłyszała ponaglające krzyki ojca.
- Już idę! - odkrzyknęła, wycierając palec o spodnie. Tym razem trudniej jej było o jakieś logiczne wytłumaczenie, a do głowy przychodziło tylko wspomnienie swej bosej wędrówki po Wiosce w Dolinie.

Największy park w okolicy znajdował się na obrzeżach miasta. Z powodu słonecznej pogody był on teraz zapełniony sporą ilością ludzi, którzy wpadli na ten sam pomysł co rodzina Whisper: piknik. Koło jeziorka, na sztucznej plaży, kilku nastolatków grało w piłkę plażową, a nieco dalej para kobiet opalała się w porannych promieniach słońca. Whisper, razem z rodziną, wybrała miejsce przy jednym z wysokich drzew rzucających cień na wciąż mokrą od rosy trawę. Allyson i Olly usadowili się na kocach w słońcu, a nastolatka wraz z ojcem zajęli ocienioną część. Oboje mieli dziwną awersję do słońca i woleli ukrywać się pod drzewem. Ally wyjęła z wiklinowego koszyka kanapki i papierowe talerzyki, które wszystkim rozdzieliła. Później przyszedł czas na sok i owoce. Kobieta trajkotała wesoło o tym jaki to przyjemny dzień im się udał i jak miło spędzić czas z rodziną. Ojciec Whisper potakiwał z uśmiechem, z wyraźnym uczuciem patrząc na żonę, jednak co jakiś czas zerkał z niepokojem na córkę, która po zjedzonym posiłku wetknęła nos w książkę i udawała, że czyta. Cieszyła się, że Olly nie zawracał jej głowy, tylko postanowił sam pobawić się piłką, a po niedługim czasie znalazł sobie nawet kolegę. Nastolatka dyskretnie zerkała na całe towarzystwo zza przyciemnianych okularów i z jakiegoś powodu widok tej szczęśliwej rodzinki, do której siebie nie zaliczała, wprawiał ją w przygnębienie. Przynosił ze sobą nieraz bolesne wspomnienia, które Whisper wolała zostawić w spokoju, jednak nie często jej się to udawało.

Bardzo dobrze pamiętała dzień, kiedy jej matkę na stałe przeniesiono do szpitala psychiatrycznego. Było to kilka lat temu, ale zaskakująca, jak na tak młody wiek, dojrzałość emocjonalna Whisper, pozwalała jej na doskonały wgląd do wydarzeń i ich konsekwencji. Rozstanie z matką było dla niej bolesne, jednak młoda lekarka - Allyson - zawsze była blisko, by pocieszyć dziewczynkę. To był jedyny czas w życiu Whisper, gdy szczerze nienawidziła kobiety, która kiedyś była dla niej wzorem do naśladowania i idolem. Nie chciała, by stała się dla niej osobą zastępującą jej matkę. Chciała, by wszystko wróciło do normy, by ojciec bardziej interesował się swoją córką niż "Ally".
Dopiero gdy nastolatka nieco podrosła, zrozumiała, co oznaczał tak częsty pobyt pani psycholog w ich domu. Jej tata miał romans, a wówczas buntowniczo nastawiona do świata czternastolatka wykrzyczała mu w twarz, co myśli o takim zachowaniu. A co Henry, pan domu, zrobił? Przyznał córce rację, czego później żałowała. Mężczyzna rozwiódł się z chorą żoną i związał z Allyson, która wprowadziła się do nich razem z synkiem.

Teraz patrząc na tę szczęśliwą rodzinkę nie potrafiła się gniewać, bo wiedziała, że byłoby to wywołane bardziej zazdrością niż czymkolwiek innym. Kochała ojca i chciała, by był szczęśliwy, a wiedziała, że jej matka mu tego nie zapewni. Pamiętała, jaką ulgę sprawiał jej uśmiech, pojawiający się na zmęczonej twarzy taty, gdy w odwiedziny do ich domu przychodziła Allyson. A samej kobiety też nie potrafiła już nie lubić. Była łagodną, pogodną osobą i zawsze dążyła do utrzymania dobrych stosunków z pasierbicą. Ale nadal nie potrafiła się zmusić do tolerowania przyrodniego brata. I, jak na razie, nie zamierzała.
- Whisper... Hej, Whispeeer. - Gdy samo wołanie nie wystarczyło, Olly zaczął poszturchiwać siostrę, nieziemsko ją tym irytując i z całego serca chciała go zignorować, jednak surowe spojrzenie ojca powstrzymało ją od tego.
- Co chcesz? Czytam - zauważyła szatynka, machając książką przed nosem chłopczyka.
- Pobawisz się z nami? - spytał Olly, zerkając na swojego nowego kolegę, który trzymał się kilka kroków z tyłu.
- Nie - odparła Whisper krótko i otworzyła książkę tam, gdzie skończyła udawać, że czyta.
- Ale musiiisz... - Chłopczyk pochylił się nad siostrą, patrząc na nią tymi swoimi dużymi oczętami. Z jakiegoś powodu jego urok na nastolatkę nie działał ani trochę. - Chcemy pograć w chowanego, a w dwie osoby się przecież nie da! - powiedział, bardzo przekonywająco.
- Da się - odpowiedziała szatynka, utkwiwszy wzrok w słowach "rozdział piąty". - Jeden szuka, jeden się chowa - proste.
- Ale muszą być przynajmniej trzy osoby, żeby było fajnie - powiedział chłopczyk, nieco urażonym tonem. Siostra w duchu zgadzała się z bratem. Co to za frajda grać w dwie osoby? Nie zmusiło jej to jednak do ruszenia się z miejsca i odmówienia sobie chwili relaksu, nawet jeśli oznaczało to narażenie się na narzekania dzieciaków.

Jak się domyślała, jej odmowa oznaczała koniec słonecznej niedzieli w parku. Olly odmówił jakiejkolwiek interakcji, śmiertelnie obrażony na siostrę i cały świat. Allyson wyglądała na rozczarowaną zachowaniem nastolatki, ale nic nie powiedziała, w drodze powrotnej do domu starając się udobruchać synka. Whisper spodziewała się kolejnego wykładu na temat traktowania rodzeństwa, więc postanowiła wykorzystać fakt, iż następnego dnia czekał ją długo wyczekiwany egzamin.
- Uczę się! - krzyknęła, gdy do drzwi jej pokoju ktoś zapukał. Tak naprawdę wcale się nie uczyła. Była dobrze przygotowana i wiedziała, że pójdzie jej znakomicie. Wolny czas wolała wykorzystać na zapełnianie swojego urodzinowego notesu kolejnymi szkicami i notatkami w większości dotyczącymi jej ostatnich snów. Jak zawsze, jej ojciec zignorował jej zapewnienie i wszedł do pokoju córki. - Zamontuję sobie kiedyś zamek - obiecała dziewczyna, na krześle obrotowym odwracając się do ojca, niewinnie otoczona podręcznikami i notatkami dotyczącymi jej ostatniego w tym roku testu.
- Nic z tego - odparł na to mężczyzna, przysiadając na łóżku. Whisper wzruszyła ramionami, wiedząc, że dyskusji na temat zamków w drzwiach nie wygra. Nie po tym, jak jej matka podcięła sobie żyły i drzwi do łazienki musiały być rozmontowane, by się do niej dostać.
- Słuchaj, jeśli zamierzasz robić mi reprymendę na temat mojego haniebnego zachowania na pikniku, to oszczędzę ci czas i powiem, że jest mi przykro i to się nie powtórzy, ok? - Whisper przeniosła książkę z kolan na biurko, szczerze licząc, że jej słowa wystarczą, ale i tak dobrze wiedząc, że nie z jej tatą takie numery...
- Dobrze to słyszeć, ale ja tu jestem w innej sprawie - odpowiedział mężczyzna, a jego córka uniosła brwi, zastanawiając się czego to może dotyczyć. Widząc jej zdziwione spojrzenie, Henry parsknął śmiechem, kręcąc z niedowierzaniem głową. - Jakim ja ojcem jestem, skoro jedyne, czego się ode mnie spodziewasz, to nagana? - spytał retorycznie, jednak jego słowa zniwelował rozbawiony uśmiech. - Nie mogę już życzyć córce powodzenia na egzaminie? - spytał, tym razem udając oburzenie. Whisper, wbrew sobie, zachichotała niczym mała dziewczynka. Oj już od dawna nie prowadziła tak lekkiej rozmowy z ojcem.
- Oczywiście, że możesz - przyzwoliła, nadal się uśmiechając. - Chcesz mnie przepytać? - spytała, podsuwając ojcu notatnik z wypisanymi wszystkimi najważniejszymi punktami - potencjalnymi kandydatami do pojawienia się na egzaminie.

I kto by pomyślał, że niedzielne popołudnie spędzone w domu może minąć tak szybko? Whisper cieszyła się z tego czasu spędzonego z tatą. Uważała, że od czasu do czasu należał mu się czas sam na sam z córką, żeby nie zadręczał się zaniedbywaniem swojego pierwszego dziecka.
Tego wieczoru położyła się spać wcześniej niż zazwyczaj . Wierzyła w zalety dobrze wypoczętego umysłu, a chciała być w pełni sił, zwarta i gotowa na swój najważniejszy egzamin. Nie powstrzymało ją to jednak przed rozmyślaniem, co zrobi, jeśli po raz kolejny pojawi się w błękitnej puszczy ze swojego snu. Sama nie wierzyła w swoją naiwność, gdy kładąc się do łóżka zrezygnowała z swojej zwyczajowej koszuli nocnej, zastępując ją wygodnymi, dresowymi spodniami i podkoszulką. Ale butów nie założę, - postanowiła - tak nisko jeszcze nie upadłam.

Tym razem, jak zauważyła, było nieco inaczej. Była całkowicie świadoma tego, co się z nią dzieje; tego, że została wyrwana ze swojego pół-snu, do czegoś nieco bardziej rzeczywistego, a jednocześnie na pograniczach fantazji. Swojego powrotu nie musiała wspomagać myślami na temat tego magicznego miejsca lub siłą woli. W jednej chwili leżała w swoim łóżku, zastanawiając się, czy powinna była rozkładać czyste prześcieradło, a w następnej stała w strugach deszczu, czując jak jej stopy zapadają się w mokrej ziemi i jednocześnie decydując, że zamiana prześcieradła była bezsensowna.
Rozmyślania na temat stanu swojego łóżka i pościeli, gdy się obudzi nie zajęło jej sporo czasu. I nie można jej było winić. Niemożliwym było skupienie się na czymkolwiek innym niż na zalanym deszczem krajobrazie. Pierwsza reakcja była dokładnie taka sama, jak poprzednie - cichy zachwyt i radość z pobytu w tym właśnie miejscu. Jednak początkowy efekt szybko został zminimalizowany przez coś, co dla Whisper zawsze było takie banalne (szczególnie jeśli mieszkało się w Anglii) - deszcz. To zjawisko nigdy nie było dla niej szczególnie przyjemne, ale teraz jedyne, co przychodziło jej do głowy to słowo "piękne".
Zadzierając głowę do góry, poprzez niebieskawe listowie drzew na jej uśmiechniętą twarz skapywały kolejne krople chłodnej i dziwnie kojącej wody. Z początku jakoś nie potrafiła umiejscowić uczucia jej towarzyszącego i dopiero po jakimś czasie uzmysłowiła sobie, że to przez ten zapach. Ze swoich poprzednich wycieczek do tego miejsca pamiętała przyjemny zapach drzew, strumienia i... po prostu lasu. Nie było w nim nic niespotykanego. Teraz jednak wszystko było inne i to tylko pod wpływem zmiany jednego zmysłu - węchu.
- A więc jesteś kolejną osobą doświadczającą wspaniałego efektu jaki na wszystkie istoty ma nasz Zdumiewający Deszcz. - Z jakiegoś powodu spokojny głos, który Whisper bez problemu rozpoznała, wcale jej nie przestraszył pomimo tak niespodziewanego komentarza. Zamiast odpowiedzi, bądź innej reakcji nadal stała tak w deszczu, błogo uśmiechając się do siebie i oddychając głęboko, rozkoszując się każdym wciągnięciem powietrza w płuca. Słodki, owocowy zapach, który tak ją odurzył zdawał się wyciszyć wszystkie inne zmysły, jednak gdzieś nieopodal zdołała usłyszeć czyjeś zrezygnowane westchnięcie. Zaraz po nim nastąpiło łagodne szarpnięcie i zanim dziewczyna zorientowała się o co chodzi, stała po jednym z tych wyjątkowo rozłożystych drzew, tuż przy pniu, gdzie deszcz miał do niej najmniejszy dostęp. Dopiero wtedy do nastolatki dotarło, jak dziwne było to zjawisko.
- Iskadar? - palnęła głupio, po raz pierwszy patrząc prosto na mężczyznę.
- Tak, pamiętasz mnie, to dobrze. Pierwszy raz widzę, by Zdumiewający Deszcz tak poważnie na kogoś wpływał - powiedział, z jakiegoś powodu nieco naburmuszony.
- Co masz na myśli? - spytała Whisper, której nazwa "Zdumiewający Deszcz" wydawała się co najmniej śmieszna. Zamiast odpowiedzi, Iskadar skrzyżował ramiona na piersi i zacisnął usta, które tworzyły teraz cienką linię. Jemu najwyraźniej fakt, iż nadal stał w strugach deszczu, wydawał się w ogóle nie przeszkadzać. - Coś się stało? - spytała dziewczyna, której dziwnie wesoły humor nadal się nie ulotnił. I tym razem nie otrzymała odpowiedzi. Spróbowała więc po raz trzeci: - Wszystko w porządku? - To pytanie zdołało wywołać jakąś reakcję, gdyż Iskadar bardzo imponująco prychnął, tym samym wprawiając swą towarzyszkę w nieme zdumienie. "O" było wszystkim, co udało jej się na to powiedzieć. Nie musiała się jednak wysilać, bo mężczyzna postanowił jednak przemówić.
- Nic nie jest w porządku, ale ty powinnaś o tym wiedzieć - oznajmił tak, jakby starał się na siłę zabrzmieć ostro. Nie bardzo mu to wyszło, jednak nie miało to znaczenia, gdyż dziewczynie i tak uśmiech zszedł z twarzy, zastąpiony przez zakłopotanie.
- Nie rozumiem... - zaczęła, ale zamilkła, zmieszana ponurym spojrzeniem mężczyzny, który sugerował, że jednak powinna rozumieć. Po kłopotliwej minucie milczenia Leśny Duch ponownie się odezwał, tym razem ograniczając się do słów jednosylabowych.
- Flet - oświadczył, jakby dla Whisper miało to coś znaczyć. Domyślała się, oczywiście, co ma on na myśli. Pamiętała instrument, który jej pokazał, gdy spotkali się po raz pierwszy.
- Ten, który ukradłeś? - spytała, tak dla pewności i w zamian otrzymała krótkie kiwnięcie głową.
- Ten, który ty ukradłaś mi. Co jest bardzo niesprawiedliwe, wiesz? Kradzionych rzeczy nie powinno się kraść, bo złodziej prawdopodobnie włożył wiele serca i wysiłku w taką kradzież, a dla ciebie to była pestka, czyż nie? Wystarczyło było się ulotnić z moim fletem z powrotem do swojego świata i sprawa zakończona. - W tym momencie nastolatka stwierdziła, że jednak woli, gdy Iskadar ogranicza swoje słownictwo. Zdążyła się także zdumieć, oburzyć i rozzłościć. Bo przecież nigdy nie zniżyłaby się do kradzieży (o, ironio!) skradzionego fletu, prawda?
- Niczego nie ukradłam! - oświadczyła donośnie z bardzo nikłym efektem, bo Iskadar najwyraźniej postanowił się obrazić. Znacząco odwrócił głowę w inną stronę, choć kątem oka nadal zerkał na dziewczynę.
- Ukradłaś. I dopóki mi go nie zwrócisz, odmawiam odgrywania roli twojego przewodnika i opiekuna w naszym świecie. - Zapewne miało to zabrzmieć bardziej dramatycznie, niż zabrzmiało i Whisper przekonana była, że Iskadar uważa swoją groźbę za coś niezwykle poważnego. Sama zdała sobie sprawę, że tak właściwie bardzo zależy jej na przyjaźni z tym pierwszym Leśnym Duchem, którego poznała.
- A więc mogę przenosić przedmioty stąd do mojego świata? - zastanawiała się na głos. Automatycznie stwierdziła też, że nie widziała żadnego fletu w swoim pokoju, ale jednocześnie nie wykluczała faktu iż w jakiś sposób może być w jego posiadaniu, a jeśli było to prawdą, miała zamiar zwrócić go jego właścicielowi. - Wiesz... dowiedziałam się ostatnio, że jesteś bardem - powiedziała, niezbyt zgrabnie zmieniając temat. - I słyszałam, że jesteś najlepszy - dodała, chcąc go nieco udobruchać. Nie wspomniała oczywiście, że nie wszyscy mieszkańcy Wioski w Dolinie zgadzali się, co do jego kompetencji.
- Dobrze słyszałaś. Gdyby nie fakt, iż z tobą nie rozmawiam być może coś bym ci opowiedział... - powiedział Iskadar wyniośle, choć uwadze Whisper nie umknął lekki uśmieszek, który na moment zawitał na jego ustach.
- Jak na przykład o tym... Imponującym Deszczu?
- Zdumiewającym.
- Wszystko jedno. To jak? Opowiesz mi coś, jeśli bardzo przekonywająco oświadczę, że jeśli tak się zdarzy, że twój flet jest w moim posiadaniu, to nie mam o tym najmniejszego pojęcia?
- Nie.
- Proszęęę?
- Nie. I zobaczymy się następnym razem. Radzę ci poszukać mojego fletu.
- Tak właściwe to on wcale nie jest twój, wiesz?
- Już jest. Żegnam.

Otworzyła leniwie oczy, nieco nieprzytomnie spoglądając na sufit. Jeszcze przez moment wydawało jej się, że w powietrzu wyczuwa subtelny zapach jej wyśnionego deszczu, który jednak szybko się ulotnił. Dziewczyna kątem oka zarejestrowała pierwsze promienie słońca koloryzujące bezchmurne niebo, ale zanim spojrzała na zegarek, jej wzrok zarejestrował coś innego. Miała na sobie wilgotne ubrania, a jej stopy były brązowe od błota. I tym razem już nawet się nie zdziwiła; nie szukała wymówek. Iskadar istnieje, tak samo jak jego świat - postanowiła. A to znaczyło, że jego flet też musiał gdzieś tu być.

2 comments:

  1. Szczerze mówiąc nie wiem, co powiedzieć. Wszystko chyba napisałam już wcześniej, a nie chcę się powtarzać. Napiszę tylko, że niezmiernie się cieszę, że mogłam to przeczytać i że bardzo, ale to bardzo mi się podobało. Ale (!) było zdecydowanie za krótkie. Na szczęście jest jeszcze jedna część. Tylko co ja zrobię jak już ją przeczytam? Mam nadzieję, że szybko dodasz tu coś nowego, bo będę za Whisper tęsknić. :)
    Przepraszam za tak nieobszerny komentarz, ale jakoś sama nie wiem, co jeszcze mogłabym dodać... Może następny będzie dłuższy. :)
    Pozdrawiam serdecznie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jak już przeczytasz to pewnie trzeba będzie napisać resztę tej opowieści, co? xD Dzięki za odwiedziny i przepraszam, że jeszcze nie skomentowałam Twojego nowego opowiadania, ale zwyczajnie nie mam czasu.
      Również pozdrawiam

      Delete