Kiedy uznany (...) naukowiec
twierdzi, że coś jest możliwe, to prawie na pewno ma rację. Kiedy twierdzi, że
coś jest niemożliwe, najprawdopodobniej się myli.
Arthur C. Clarke
Arthur C. Clarke
Miała plan: wyposażona w
zeszyt i ołówek chciała zaszyć się w parku i opisać to, o czym dziś śniła. Plan
bez wątpienia był genialny, lecz Whisper na mały problem natrafiła tuż po
wejściu do łazienki. Z konsternacją odkryła, że jej prawy łokieć zdobiło
niewielkie rozcięcie. Pewnie by się nie zorientowała, gdyby nie gorąca woda
prysznicowa, która podrażniła ranę, a ta niezwłocznie dała o sobie znać
pieczeniem.
No więc jak to się stało?
Czyżby skaleczyła się o ramę łóżka? Już jej się to kiedyś zdarzyło, ale dawno
przyzwyczaiła się do wystających drewnianych ramion po obu jego stronach i nie
budziła się z siniakami... Nastolatka nie potrafiła powstrzymać myśli, które
teraz podsuwały jej swoje dziwne pomysły, jak na przykład to, że jej sen wcale
nie był snem i rzeczywiście poznała dziś Iskadara.
Zaklejenie rany plastrem
było oznaką, że sprawa została zamknięta. Dziewczyna zbiegła schodami na dół i
wpadła do kuchni, kuszona przyjemnym zapachem świeżego pieczywa.
- Bry - rzuciła w stronę Allyson, swojej macochy i
porwała ze stołu wciąż ciepłą bułkę.
- Wychodzę - dodała, kierując się ku tylnym drzwiom,
jednak drogę zastąpił jej sześcioletni przyrodni brat. - Cześć, Olly. -
Wymusiła na sobie szeroki uśmiech i spróbowała wyminąć chłopca, który
oczywiście starał się jej to uniemożliwić. Każdy krok dziewczyny zostawał
pokryty przez krok chłopczyka, w efekcie czego Whisper nie uzyskała przejścia,
za to była coraz bardziej poirytowana.
- Gdzie idziesz? - spytał
Olly swym wysokim i wyjątkowo słodkim głosikiem. Był uroczym dzieckiem. Jego
duże, brązowe oczy i uśmiech aniołka sprawiały, że nikt nie potrafił mu się
oprzeć. No może poza przyrodnią siostrą, na której jego śliczna buzia nie
robiła wrażenia. Wiedziała, że chłopczyk to urodzony manipulator, w dodatku
bardzo inteligentny jak na swój wiek. Niestety inni dorośli nie podzielali jej
zdania, więc była zmuszona do tolerowania tego diablątka.
- Idę na spacer -
powiedziała, a zaraz potem dodała - razem z Michaelem. - Wiedziała, że
sześciolatek nie przepada za jej przyjacielem, więc tym sposobem zapewniła
sobie brak jego chęci do dołączenia do niej. Tak, jak się spodziewała, Olly wykrzywił
swoje dziecięce usta w grymasie niezadowolenia.
- Nie lubię go - powiedział
obrażony, jakby to była wina Whisper.
- Wiem - rzuciła z
zadowoleniem dziewczyna i szybko wybiegła z domu, po drodze czochrając bratu
włosy. Jego oburzone piski słyszała jeszcze na ulicy, ale ani razu się nie
obejrzała.
Skoro już skłamała na
temat zabrania na spacer przyjaciela, to mogła rzeczywiście wyciągnąć go
z domu. Z tym postanowieniem zboczyła z kursu obranego na park i ruszyła
uliczką w dół, kierując się ku osiedlu, na którym mieszkał Michael. Zajadając
się chrupiącą bułką dotarła do pustego o tej porze przystanku autobusowego i
skręciła w lewo; minęła rabatki kwitnących kwiatów, by w końcu zatrzymać się
przed jednym z piętrowych domków jednorodzinnych. Zapukała w białe drzwi i po
chwili za małą szybką ujrzała czyjąś sylwetkę. Drzwi się otworzyły w momencie,
gdy Whisper otrzepywała palce z okruszków, a przywitała ją o głowę niższa
dziewczyna.
- Cześć. Michael jest
jeszcze w piżamie i je śniadanie. Masz ochotę na jajecznicę? - spytała,
szczerząc się wesoło. Jej radość nie trwała jednak długo, gdyż brat wepchnął ją
w głąb mieszkania, sam stając naprzeciw Whisper, która nie zdążyła powiedzieć
ani słowa.
- Nie noszę piżamy, a
jajecznica już zjedzona - powiedział szybko, jakby się tłumacząc. Dziewczyna
zmierzyła przyjaciela przeciągłym spojrzeniem, upewniając się, że jest w pełni
ubrany. W końcu kiwnęła głową.
- Zbieraj się. Idziemy do
parku - oświadczyła, opierając się o framugę drzwi. Rozchichotana siostra Michaela
- Betty - ponownie wsunęła się do wąskiego przedpokoiku.
- Ma piżamę w misie -
rzuciła i uciekła, nie dając bratu szansy na porządną reakcję. Mike pokręcił
głową z dezaprobatą, a Whisper posłał uśmiech mówiący "wcale nie!".
- Wezmę Jackie i możemy iść
- powiedział i zniknął na chwilę w pokoju, sąsiadującym z korytarzykiem.
Wrócił, na smyczy trzymając podskakującego psiaka. Była to młoda suczka -
bokserka - o pręgowanym namaszczeniu. Bardzo żywiołowe stworzenie, a wizja
spaceru widocznie przypadła jej do gustu.
Już po chwili raźnym
krokiem maszerowali za radośnie biegającym psiakiem Michaela. Chłopak poświęcił
kilka minut, by przedstawić Whisper wszystkie swoje pretensje dotyczące
młodszej siostry i, jak zwykle, dziewczyna wzięła stronę Betty, czym wprawiła
przyjaciela w jeszcze głębszy stan frustracji.
- Nie rozumiem, czemu się
jej tak czepiasz. To słodka dziewczyna.
- Słodka?! Zawsze robi
wszystko, żeby ci znaleźć nowy powód do śmiania się ze mnie - powiedział Mike urażonym
tonem, a Whisper zachichotała, tylko go utwierdzając w swoich przekonaniach. Na
nic zdały się późniejsze zapewnienia, że chłopak ubzdurał sobie tę
"kobiecą solidarność".
Gdy znaleźli się w parku
Michael spuścił Jackie ze smyczy, a razem z Whisper zajął jedną z ławek tak, by
móc kontrolować zabawy psa, w razie, gdyby mu przyszło do głowy wskoczyć do
fontanny, albo zaatakować piłkę bawiących się nieopodal dzieci.
- Gotowa na ostatni
egzamin? - spytał chłopak, dłonią przyklepując swoją brunatną grzywkę kręconych
włosów. Jak zwykle - nic to nie dało.
- Prawie - odparła Whisper.
Egzamin z psychologii był dla niej najważniejszy, gdyż był to kierunek, w
którym pragnęła się szerzej edukować. Była jedną z niewielkiej liczby studentów
college'u, którzy tak wcześnie podjęli decyzję na temat swojej kariery. Ona od
dziecka wiedziała kim zostanie w przyszłości.
Pamiętała ten dzień, jakby
to się stało wczoraj... Miała sześć lat, gdy szaleństwo jej matki po raz
pierwszy objawiło się w tak brutalny sposób, jak wtedy. Kobieta jeszcze nie
była zmuszona do przebywania w psychiatryku. Leki wystarczały, a od czasu do
czasu odwiedzała ich ta miła lekarka, która zawsze częstowała Whisper
cukierkami...
Siedziała przy kominku, obejmując się ramionami i kiwając
łagodnie w przód i w tył. Wyglądała teraz dużo spokojniej, niż jeszcze minuty
temu, gdy pokazała się swojej rodzinie z bardzo agresywnej strony, a dla jej
malutkiej córeczki nie był to przyjemny widok. Whisper siedziała w kąciku i
swoimi dużymi oczami wpatrywała się w matkę, tym samym ignorując kredki leżące
tuż przed nią. Nie płakała, mimo tego, że jej rodzicielka nie reagowała na
dotyk jej dziecięcych rączek, ani głos proszący, by jej poczytała. Dopiero
ciche zamieszanie przy drzwiach frontowych sprawiło, że dziewczynka oderwała
spojrzenie od matki siedzącej na kanapie.
Do salonu weszła wysoka, szczupła kobieta, a zaraz za nią
pan domu. Młoda pani psycholog nie miała wiele doświadczenia na swoim koncie,
ale była obiecującą absolwentką Uniwersytetu Cambridge. Była to kobieta
nieprzeciętnej urody, a uśmiech, który tak bezinteresownie rozdawała światu był
równie urokliwy, jak dołeczki zdobiące jej policzki. Whisper nie ruszyła się z
miejsca, by powitać gościa, bo wiedziała, że pani doktor od razu przejdzie do
rzeczy. I nie myliła się. Allyson, bo tak jej było na imię i nalegała, by tak
się do niej zwracano, usiadła przy Charlotte i sprawdziła wszystkie podstawowe
funkcje życiowe, choć mała Whisper wcale nie wiedziała dlaczego. Potem nadszedł
czas na rozmowę. Ach, jej głos potrafił zdziałać cuda!
Kilkoma łagodnymi słowami potrafiła przywołać
schizofreniczkę do porządku. Była w stanie sprawić, że ta zaczęła normalnie
odpowiadać na pytania, potrafiła ją uspokoić lub zmusić do ponownego brania
udziału w konwersacjach, czy życiu codziennym. Whisper uważała, że jest jakąś
dobrą wróżką w postaci ludzkiej. Myślała, że potrafi dosłownie wszystko... i
sama chciała tak umieć!
Przedpołudnie minęło
przyjaciołom na rozmowach na temat wszystkiego i niczego. Gdy skończyli
wymieniać się wszystkimi faktami psychologicznymi, które tylko pamiętali,
Whisper wyciągnęła z kieszeni swój notes i położyła go Michaelowi na kolanach.
- Zobacz. - Zachęciła go
kiwnięciem głowy. Chłopak krótką chwilę przyglądał się okładce, po czym
otworzył zeszyt.
- Idealny na twoje historie
- przyznał. Dobrze wiedział, kto podarował Whisper taki prezent. Wiedział też o
hobby pisarskim oraz o tym, jak bardzo brakowało jej matki.
- Czy nie wspaniale by
było, gdyby taki świat istniał naprawdę...? - spytała ostrożnie szatynka, jakby
się bała reakcji na swoje słowa. Czekając na odpowiedź pogładziła palcami
okładkę zamkniętego już notesu.
- Jasne - powiedział Mike,
wzruszając ramionami. - Tak samo, jak fajnie by było, gdyby istniały smoki,
jednorożce i cała reszta tej fantastycznej bandy - dodał.
- Myślisz, że... - Whisper
zawahała się na moment, nie wiedząc czy dobrze robi poruszając ten temat. -
Myślisz, że jest to możliwe? W jakiś dziwny, pokręcony sposób, gdzieś tam w
innym świecie, czy czasie... - podjęła, ale znowu zamilkła, widząc rozbawioną
minę przyjaciela.
- Próbujesz na mnie teorie
o światach równoległych? - spytał i pokręcił żywo głową, nie rozumiejąc co
skłoniło przyjaciółkę do poruszenia takiego właśnie tematu. Zawsze była
sceptyczką i nie łatwo było jej wmówić, że jedna z wielu paranormalnych teorii
kolejnych szaleńców jest akurat prawdziwa. Typowa ateistka i zapalona
tępicielka tez o duchach i demonach, które ostatnio zrobiły się popularne. -
Skąd taki pomysł? - spytał, uważnie obserwując twarz dziewczyny.
- A, no bo... Taki program
wczoraj wieczorem leciał w telewizji i... się zastanawiałam jakie ty masz
zdanie - wyjąkała Whisper, licząc, że jej małe kłamstewko nie zostanie
zauważone.
- Naprawdę? - Michael
uniósł brwi, ale nie ciągnął tematu dalej, widząc, że szatynka robi się coraz
bardziej zmieszana.
- A tak w nawiasie mówiąc,
jestem uziemiona - rzuciła Whisper nonszalancko, licząc, że jej zmiana tematu
nie zabrzmiała aż tak desperacko.
- Uziemiona? - powtórzył
Michael, unosząc brwi. - Twój ojciec serio dał ci szlaban? - wytrzeszczył oczy,
gdy szatynka skinęła głową, po czym w bardzo teatralny sposób złapał dłonią
koszulę w okolicach serca. - Coś ty zrobiła? - spytał. Jego (bardzo
wyolbrzymione) zaskoczenie wcale nie zdziwiło Whisper. Jeszcze do niedawna jej
kontakty z ojcem nie mogłyby być lepsze i prawda była taka, że nigdy wcześniej
niczego jej nie zakazywał.
- Cóż... - westchnęła,
wiedząc, że nadszedł moment, by powiedzieć przyjacielowi o mini skandalu,
którego była przyczyną. Przesunęła palcami po okładce notesu i otworzyła usta
by zacząć swą opowieść, ale nie dane jej było zacząć. Wibracje telefonu
spoczywającego w jej kieszeni zmusiły ją do przełożenia historii na później.
Dużo później, jak się okazało, bo dzwonił jej tata, by jej przypomnieć, że ma
szlaban.
- Nie, jestem sama - mówiła
do telefonu, posyłając Michaelowi spojrzenie mówiące "ani słowa!". -
Tak, w parku - potwierdziła i zamilkła, z uwagą słuchając głosu w słuchawce. -
Dobra, zaraz będę z powrotem - powiedziała i rozłączyła się.
- Zorientował się? - spytał
szybko Mike, wyraźnie nie chcąc, by przyjaciółka miała przez niego problemy.
- Nie. Olly mu powiedział,
że się do ciebie wybierałam - odparła ponuro Whisper. - Zabiję małego palanta -
dodała dobitnie i wstała. - To widzimy się w poniedziałek na egzaminie, tak? -
spytał i poklepała Jacky po główce, gdyż suczka właśnie do nich podbiegła,
najwyraźniej znudzona gonieniem much, czy innych żyjątek.
- No tak - przyznał
chłopak, również wstając.
Rzucając krótkie
"pa" Whisper ruszyła w stronę swojego domu, rozważając opcję wejścia
do siebie przez okno, co umożliwiłoby jej uniknięcie rozmowy z ojcem.
Naturalnie, nic z tego nie wyszło, bo stał on przed drzwiami frontowymi, paląc
jeden z tych "sztucznych" papierosów. Odkąd związał się z Allyson próbował
rzucić i szło mu całkiem nieźle, a bywały i okresy, że rzeczywiście w ogóle nie
palił nawet bez wspomagających plastrów, czy innego badziewia.
- Przestań dokuczać bratu,
co? - Mówiąc wypuszczał z ust chmurę bezwonnego dymu, imitującego ten
prawdziwy.
- Wcale mu nie dokuczam -
odpowiedziała Whisper, podchodząc bliżej. Chyba że czochranie sześciolatkowi
włosów było uznawane za dokuczanie.
- I miałaś chyba nie
wychodzić z domu, prawda?
- Miałam nie wychodzić ze
znajomymi - poprawiła ojca Whisper, krzyżując ramiona na piersi, a zaraz potem
uświadamiając sobie, co jej wykładowca z psychologii mówił na temat mowy ciała.
Szybko spuściła ręce w dół i, nie wiedząc co z nimi zrobić, splotła je za
plecami.
- A ponieważ nie potrafisz
się do tego zastosować, sama też nie będziesz wychodziła. Wyjątek stanowią
Ally, Olly i ja. - Dziewczyna nie miała zamiaru się sprzeczać, gdyż jej tata
zawsze widział przez nią na wylot. Żadne, nawet najmniejsze kłamstewko się
przed nim nie ukryło i szatynka dziwiła się, że jego "szósty zmysł" nie
działa podobnie na Olly'ego, który był bezwstydnym małym łgarzem.
Nie wiedząc, co ze sobą
zrobić Whisper postanowiła po raz kolejny przejrzeć swoje notatki na
nadchodzący egzamin. Jednym z działów w tym roku była "schizofrenia i
zaburzenia nastroju". Uczenie się o różnych typach depresji, nie było
najciekawsze, ale wszelkie informacje na temat schizofrenii dziewczyna
zachłannie chłonęła.
Objawy oraz rozpoznanie,
wliczając w to rodzaje i podtypy były tym, co bardzo ją interesowało. Tak samo
jak wszelkie typy leczenia. Dobrze pamiętała, jak podczas jednego z wykładów
praktycznie pokłóciła się z nauczycielem na temat skuteczności leków
przeciwpsychotycznych. I już dawno czytanie nowych artykułów naukowych na temat
schizofrenii przestało ją przytłaczać. Nauczyła się na nie patrzeć bardziej
obiektywnie i nie przypisywać matce kolejnych objawów choroby. Wiedziała
jednak, że wiele z nich jej rodzicielka zdecydowanie przejawiała. Co prawda
halucynacji i urojeń już nie miała dzięki niektórym lekom, ale jej apatia i
częste zobojętnienie na wszystko co się wokół niej działo, było czasem bardziej
bolesne niż mamrotanie na temat teorii spiskowych i obcych wiercących w jej
mózgu.
Czytając notatki z wykładów
i dodatkowe materiały, Whisper całkowicie straciła poczucie czasu i w ten,
wielce produktywny sposób, minęło jej popołudnie. Była zadowolona ze swojego
przygotowania i całkowicie pewna, że poniedziałkowy egzamin nie będzie dla niej
problemem.
Wsparta poduszkami o
zagłówek łóżka siedziała z otwartym notesem na kolanach. Niedawno puste strony
wypełniało teraz jej drobne, pochyłe pismo oraz rysunek fletu z jej snu. Sama
się dziwiła, że pamiętała ten sen w tak wielu szczegółach. Zazwyczaj nie
potrafiła opowiedzieć, o czym śniła nawet zaraz po obudzeniu. Tym razem było inaczej.
Pamiętała zapach ściółki leśnej i szum strumyka i niebieski kolor liści i...
Iskadara.
Przymknęła oczy,
wyobrażając sobie siebie stojącą gdzieś w tej błękitnej puszczy. Wyobraziła
sobie orzeźwiający chłód bijący od strumienia i miękki mech otulający jej
stopy. Pozwoliła wszystkim zmysłom odbierać sygnały z otaczającego ją świata,
więc mogła teraz także czuć tę typowo leśną woń. Minęło kilka sekund zanim
dziewczyna zdała sobie sprawę z tego, że wcale sobie tego nie wyobraża, że
naprawdę czuje zapach liści, a jej włosy poruszane są przez łagodny wietrzyk.
Czyżby zostawiła okno otwarte? Wolno otworzyła oczy i momentalnie jej usta
rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Wróciła!
Tym razem nie spędziła
wiele czasu na podziwianiu otaczającej jej natury. Zamiast tego w podskokach
okrążyła okolicę, by stwierdzić, że znalazła się w tym samym miejscu, co
ostatnio. Jedyne, czego brakowało to niebiesko-włosego mężczyzny. Iskadar miał racje
- pomyślała, mierząc wzrokiem swoją sylwetkę - powinnam zabrać ze
sobą lepsze ciuchy. - I rzeczywiście. Bose stopy i sięgająca kolan koszula
nocna nie były dobrym strojem na wycieczki po lesie. A to Whisper miała właśnie
zamiar robić - zwiedzić okolicę, zanim ten wspaniały sen znowu się skończy.
Ruszyła w dół szybko odnalezionego strumienia, zbyt pozytywnie nastawiona do
sytuacji, by się zastanawiać, czy to rzeczywiście jest jedynie snem.
Początkowo równomierne
podłoże po jakimś czasie zaczęło opadać, a gdy drzewa nieco się rozrzedziły
Whisper zorientowała, że schodzi do jakiejś doliny, w której dole ujrzała
niewielką wioskę, zalaną złotymi promieniami słońca. Zaklaskała w ręce zupełnie
jak mała dziewczynka i przyspieszyła kroku, chcąc zobaczyć czego ciekawego
mogłaby się dowiedzieć wśród... ludzi? Co do tego nie była pewna, ale zakładała,
że będzie miała możliwość porozmawiania z kimś człeko-podobnym.
Mniej więcej w połowie jej
wędrówki w dół wzgórza, w niskiej trawie dostrzegła szeroką drogę biegnącą
niedaleko niej. Postanowiła nią podążyć, gdyż fakt, iż jej stopy cały czas
zapadały się w miękkim mchu, być może był przyjemny, jednak niezbyt wygodny,
jeśli chciało się przyspieszyć kroku. Gdy tylko znalazła się na dróżce, tuż za
sobą usłyszała kroki i jakieś dziwne postukiwania i skrzypienia. Obejrzała się
szybko, by zobaczyć za sobą niskiego jegomościa, ciągnącego za sobą drewniany
wózek.
- Witam, witam! - rzucił
nieznajomy, uparcie ciągnąc za sobą, wyglądający na ciężki, wózek okryty
plandeką. - A panna to skąd się urwała? - spytał, zatrzymując się przed
dziewczyną i mierząc wzrokiem jej ubiór. Korzystając z okazji Whisper zrobiła
to samo z mężczyzną przed sobą. Mimowolnie od razu porównała go do poznanego
dzień wcześniej Iskadara. Tak jak on, nieznajomy miał błękitne włosy, choć były
ścięte tuż ponad jego uszami, a nierównomiernie przystrzyżona grzywka wpadała
mu do oczu. Jego strój wyglądał na wygodny, przystosowany do życia i
przebywania w otoczeniu natury, a jednocześnie zaskakująco schludny. Oprócz
tej, na pierwszy rzut oka rzucającej się powierzchowności, mężczyzna miał
okrągłą, przyjazną twarz i krzaczaste brwi, których lubił nadużywać.
- Ja to stamtąd - odparła
szatynka, palcem wskazując w stronę, z której przyszła, na co nieznajomy
roześmiał się głośno.
- No skoro sama nie
wiesz... - Wzruszył ramionami i ruchem głowy wskazał wioskę przed nimi. -
Pewnie jak wszyscy, będziesz szukała odpowiedzi tam. Jeśli chciałabyś znać moje
zdanie, to ci powiem, że ta karczma z zielonymi okiennicami to dobre miejsce,
by zacząć. Bardzo przyjemne miejsce, a właściciel jest mistrzem w zabawianiu swych
gości. - Mężczyzna odgarnął z czoła grzywkę bardzo wyćwiczonym ruchem, który
jednak nie był zbyt skuteczny, bo większość kosmyków ponownie wpadła mu do
oczu. Whisper jednak wcale nie przejęła się tym dość zabawnym widokiem.
Zauważyła bowiem, że wszyscy (czyli do tej pory dwie osoby) w tej dziwnej
krainie zdawały się wiedzieć więcej o tym, czego ona chce, dokąd zmierza lub
czego szuka. A ich otwartość, chęć pomocy i ta dziwna tendencja do zagadywania
obcych, chyba zaczęła jej się udzielać. Dziewczyna nie wiedziała jeszcze czy ją
to irytuje, zadziwia czy bawi. Stwierdziła jednak, że nie ma czasu na
rozmyślania i woli dowiedzieć się czegoś przydatnego od spotkanego wędrowca.
- A jakich to odpowiedzi
powinnam tam szukać? - spytała, ciekawa co niebiesko-włosy jegomość miał na
myśli.
- Och, to już zależy od
ciebie, moja droga, ale domyślam się, że na początek chciałabyś dowiedzieć się
czegoś podstawowego, jak na przykład... jak się tu znalazłaś? Tak, ja zacząłbym
właśnie od tego pytania. - Pokiwał gorliwie głową, posyłając Whisper
zachęcający uśmiech. - To jak? Masz ochotę odwiedzić Wioskę w Dolinie?
- Chętnie - powiedziała
dziewczyna i przesunęła się na skraj ścieżki, by jej towarzysz miał
wystarczająco miejsca dla siebie i swojego poskrzypującego wózka. - Whisper
jestem - przedstawiła się i wyciągnęła dłoń, którą mężczyzna entuzjastycznie
potrząsnął.
- Miło cię poznać, Whisper.
Na imię mi Konor - powiedział i wypuścił dłoń dziewczyny, by z powrotem złapać
wózek, który mocnym szarpnięciem wprawił w ruch. Ciągnąc go za sobą ruszył w
dół ścieżki z szatynką po swojej prawej stronie. - I jak ci się podoba nasz
świat, hm? Wspaniały, prawda? Wszyscy ludzie tak mówią, choć ja, na przykład,
nie mam żadnego porównania, więc nie wiem, czy to rzeczywiście prawda...
- Mieli rację, możesz mi
wierzyć na słowo. Gdybym mogła, nigdy bym stąd nie odchodziła - powiedziała
Whisper, zanim przemyślała swoje słowa.
- Ale przecież możesz!
Możesz tu zostać. Niejeden z ludzi właśnie tak postąpił - odparł Konor, a jego
towarzyszka spojrzała na niego pytająco. Mężczyzna jednak tylko wzruszył
ramionami. - Wszystkiego się dowiesz w swoim czasie, a tam - wskazał palcem
wioskę - znajdziesz większość swoich odpowiedzi.
Droga do wioski nie zajęła
im więcej niż piętnaście minut, ale po ostatnich słowach wędrowca, Whisper
ograniczyła rozmowę do minimum, rozmyślając nad tym, co powiedział. Ani się
obejrzała, a już wchodzili pomiędzy pierwsze domki tworzące Wioskę w Dolinie.
Wielu mieszkańców (posiadaczy błękitnych włosów, do widoku których Whisper
zaczynała się przyzwyczajać) rzucało powitania w stronę Konora i ciekawe
spojrzenia w stronę dziewczyny. Mężczyzna odpowiadał wszystkim w ten sam,
entuzjastyczny sposób, jednocześnie prowadząc towarzyszkę w stronę wspomnianej
wcześniej karczmy. Nie miała ona szyldu, ale jej zielone okiennice były
wyjątkowo charakterystyczne. Konor zostawił swój wózek na zewnątrz i poprosił
jakiegoś chłopca (zapewne pomocnika w karczmie) by miał na niego oko, po czym,
łapiąc Whisper pod ramię, wkroczył do środka, swoją obecność oznajmiając
głośnym ''dzień dobry!''.
Razem z szatynką zajął
miejsca przy wolnym stoliku w samym środku lokalu i już po chwili przysiadło
się do nich dwóch jego znajomych. Jeszcze zanim karczmarz miał szansę do nich
podejść i zapytać czego sobie życzą, Whisper zdążyła uścisnąć z pół tuzina rąk,
raz po raz powtarzając swoje imię i odpowiadając ''nie, nie jestem tu po raz
pierwszy'', gdyż zainteresowani nie pytali o samą karczmę, a o ten świat w
ogólnym znaczeniu.
- Dajcie odetchnąć
dziewczynie - powiedział niski, brodaty jegomość w fartuchu - karczmarz. Ku
zdziwieniu Whisper wszyscy momentalnie posłuchali i przy ich stoliku zrobiło
się dużo luźniej. - Musisz im wybaczyć, moja droga. Są ciekawi, taka nasza natura,
a nieczęsto człowiek przekracza próg mojej karczmy. - Posłał szatynce ciepły
uśmiech po czym uścisnął dłoń Konora. - To co zwykle dla ciebie? - spytał,
klepiąc znajomego po ramieniu.
- Razy dwa. - Ruchem głowy
wskazał Whisper, która na wszelki wypadek ponownie się uśmiechnęła. Tak
właściwie to nie wiedziała, jak powinna się zachować, choć miała dziwne
przeczucie, jakby to wszystko było dla niej jak najbardziej naturalne, jakby od
zawsze pytano ją o to, czy jej włosy zawsze były tego właśnie dziwnego,
kasztanowego koloru i cała ta sytuacja była tylko kolejnym zwyczajnym
doświadczeniem w jej życiu. - Hej, Athal - zawołał Konor w stronę karczmarza,
który wrócił za bar, by przygotować ich napoje. - Myślę, że wszyscy chętnie
posłuchalibyśmy naszej sławnej legendy z Wioski w Dolinie. Szczególnie nasz
gość specjalny - Whisper. - Słowa Konora wywołały w karczmie spore poruszenie.
Ciekawskie szepty zostały zastąpione podekscytowanymi okrzykami aprobaty. - Bo
widzisz, Whisper, nasz drogi Athal jest wielce uznanym i naszym bardzo
prywatnym wioskowym bardem. A legendę, którą, mam nadzieję, zaraz usłyszysz,
niewielu poznało, gdyż godzi się on ją opowiadać tylko w wypadku pojawienia się
tu jakiegoś człowieka. - Konor zwrócił się do dziewczyny, starając się mówić na
tyle głośno, by go usłyszała pomimo nagłego zamieszania.
- Nie jest tak dobry, jak
Iskadar - stwierdził mężczyzna, który dopiero co przysiadł się po lewej stronie
dziewczyny. Powiedział to zniżonym głosem, ale kobieta (jedna z pierwszych,
którą szatynka tu poznała) siedząca dalej, również to usłyszała i pokiwała żywo
głową.
- Tak, Athal może i jest
wspaniałym bardem, ale nikt nie dorówna Iskadarowi - powiedziała i dopiero
teraz Whisper zorientowała się, że przecież zna to imię.
- Iskadar? On też jest
bardem? - spytała, ale nie czekała na odpowiedź. - No tak, mogłam się
domyślić... ten flet... - mruknęła, wyraźnie do siebie.
- Nie mów, że znasz tego
tchórza, Iskadara - rzucił ktoś, kto właśnie przysuwał sobie krzesło bliżej.
- Nie nazywaj go tchórzem!
- oburzyła się ta sama kobieta, która przed chwilą chwaliła Iskadara. Po
twarzach wielu ze zgromadzonych dało się poznać, że aż palili się do kłótni.
- Cicho mi tu! - rzucił
Athal, podchodząc do obecnie jedynego stolika, wokół którego ustawili się
wszyscy goście. Postawił jeden ze sporych kufli przed Whisper, a drugi przed
Konorem, po czym przyjął zaoferowane mu krzesło. - Jeśli chcecie usłyszeć co
mam do powiedzenia, musicie zadowolić się moimi umiejętnościami opowiadania, bo
Iskadara tu nie widzę. - Jego słowa wystarczyły, by uciszyć wszystkich
zgromadzonych. Najwyraźniej nikt nie chciał tego przegapić.
Athal rozparł się wygodnie
na krześle i wzrokiem objął pełne wyczekiwania twarze swoich gości. Panowała
taka cisza, że Whisper mogłaby przysiąc, że wszyscy wstrzymali oddechy. Nie
bardzo rozumiała, czego miała być właśnie świadkiem, ale mimowolnie pochyliła
się w przód, również chcąc usłyszeć legendę.
- Wioska w Dolinie jest
znana z dwóch rzeczy: pierwsza to nasza kopalnia diamentów - jedyna w tej
części Królestwa; druga to fakt, iż jest jedynym miejscem, w pobliżu którego
pojawiają się ludzie. - W tym momencie mężczyzna skinął głową w stronę Whisper.
- Wielu próbowało wyjaśnić to... zjawisko. - Karczmarz zawahał się przy
ostatnim słowie. - Szczególnie zainteresowani byli Magowie. A ponieważ ich tezą
jest fakt, iż "wszystko da się wyjaśnić", wkrótce zbadali nasze
okolice. Wiele nie udało im się ustalić, jednak Mistrz Ch'tiel i tak
zobowiązany był przedstawić publiczności ich odkrycia. Z domysłów i niekompletnych
teorii powstała więc legenda...
Whisper rozluźniła się, a
nawet przymknęła oczy, wsłuchując się w niski, przyjemny głos karczmarza, który
swoją opowieścią zdołał uchwycić uwagę każdego. Słuchała o legendarnym
"przejściu pomiędzy światami", które było pewnego rodzaju furtką dla
każdego człowieka, który miał "potencjał" do podróżowania na drugą
stronę. Dowiedziała się, że takich ludzi nie ma wielu, ale każdy, kto raz tu
zawitał zdecydował się zostać na zawsze. Ten fragment historii interesował ją
najbardziej. Co musiała zrobić, by tu zostać?
Nagle zorientowała się, że
coś jest zwyczajnie nie tak. Oddalała się. Głos Athala słyszała jakby zza
ściany. Był stłumiony, a niektóre słowa już wcale do niej nie docierały. Zapach
ziemi, drewna i miodu pitnego rozpłynął się, zastąpiony przez coś bardziej
znajomego, ale nie tak przyjemnego.
Nie! - chciała
krzyczeć, ale głos uwiązł jej w gardle, gdy zorientowała się, że znowu wraca,
że to był tylko sen, że codzienność znowu zwali jej się gwałtownie na głowę i
nic nie może na to poradzić. Jeszcze mi nie
powiedziałeś jak zostać!"- spróbowała wrzasnąć jeszcze raz w
desperacji, jednak jej głos odbił się echem od niewidzialnych ścian.
Tak jak dzień wcześniej
została gwałtownie wyrwana ze snu, aż zabrakło jej tchu. Serce tłukło jej się w
piersi, jak po jakimś sporym wysiłku fizycznym. Jej pokój wydawał jej się
dziwnie obcy i uspokojenie swoich myśli zajęło jej dobre kilka minut.
- To tylko sen -
powiedziała na głos, jakby próbowała przekonać samą siebie. Nie podziałało.
Czuję się zła, ale mam nadzieję, że kiedyś jeszcze wybaczysz mi, że tak zaniedbałam Twojego bloga. Co prawda dużo się u mnie teraz dzieje, ale to żadne wytłumaczenie. Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Za moje lenistwo, które nie chce mi pozwolić na opublikowanie komentarzy.
ReplyDeleteI dziękuję stukrotnie za Twój wspaniały komentarz, który bardzo mi pomógł i uświadomił mi wiele bardzo ważnych rzeczy. Na prawdę nie zdawałam sobie sprawy z tego, że aż tak źle się u mnie sprawy z interpunkcją mają. :( To jest straszne. Muszę sobie znaleźć jakąś porządną betę.
Co się tyczy "Końca", to muszę Ci powiedzieć, że właściwie było to tak, że na obozie przeczytałam trzy takie króciótkie opowiadania trzem dziewczynom. I jedna z nich zasugerowała, żebym napisała coś o anorektyczce, która umiera wykończona przez swoją chorobę. Znalazłam jednak jakiś błąd rzeczowy, nie pamiętam już jaki, więc przerzuciłam się na zamordowaną nastolatkę. Tu też jednak coś mi nie pasowało (chciałam nóż w plecach, ale przecież nigdzie nie było krwi), dlatego stwierdziłam, że przemiana będzie najlepsza. I została anorektyczka z pierwotnej wersji (dlatego dziewczyna jest taka chuda) przechodząca przemianę. Myślałam wtedy o przemianie w wampira, ale równie dobrze może być w jakąś strzygę czy coś podobnego. To już zależy od tego, co kto sobie dopowie. :)
Czy ja mam dobre wrażenie, że liczby w tytułach rozdziałów wskazują nie tyle ich numer, ale także to, który raz Whisper odwiedzia krainę? Ciekawa jestem. :)
Ta sentencja jest świetna! Cała prawda. :P Mam jednak nadzieję, że póki jestem w szkole nic wielkiego jeszcze nie odkryją, więcej nauki bym chyba nie zniosła. :P
Przeszkoda to nie "za duże" słowo? Przecież to tylko małe zadrapanie...
Akapit czwarty: tego nie jestem pewna, ale nie mówi się raczej "w efekcie czego"? I w ostatnim zdaniu imiesłów jest nieprawidłowo użyty, lub szyk zdania nieprawidłowo zbudowany.
Rany, mówiłam Ci już kiedyś, że uwielbiam Twoje opisy? Są świetne. :)
Rozdział bardzo, bardzo, bardzo mi się podobał. :) Zaintrygowałaś mnie i zaciekawiłaś. Chcę więcej! Mam nadzieję, że to nie skończy się na tych czterech częściach, które na razie widnieją w spisie treści.
Szczerze mówiąc mam podejrzenia, choć nie wiem, czy słuszne. Wydaje mi się, że matka Whisper została w tej krainie na zawsze i to tak na prawdę było powodem jej schizofremii. Ciekawa jestem, czy jest w tym choć ziarnko prawdy. :)
Pozdrawiam,
Mossi. :)
Nie przejmuj się, kochana. Dobrze rozumiem jak to jest, gdy się nie ma na nic ochoty, bo ma się za dużo na głowie. Ja natomiast strasznie się cieszę, że do mnie wróciłaś z kolejnym komentarzem ;)
DeleteMiło słyszeć, że mój komentarz na coś Ci się tam przydał. W dodatku, Twoja sugestia dotycząca ocenialni chyba wywołała jakiś efekt, bo do jednej staram się dołączyć pomimo mojego wiecznego braku czasu na cokolwiek oO
Z tą interpunkcją to się tak nie przejmuj. Z biegiem czasu nabierzesz wprawy. Poza tym widziałam, że zgłosiłaś się do kilku ocenialni. To świetny pomysł, bo na pewno wytkną Ci tam błędy ;) No i zawsze dobrze usłyszeć kolejną opinię innych ludzi na temat własnej twórczości, bo da nam wgląd do innej perspektywy, co może być bardzo pomocne.
No widzisz, nie miałam pojęcia, że powstawanie "Końca" miało swoją własną małą historię ^^ Fajnie tak czasem poczytać o inspiracjach innych ludzi i o tym, jak na dany pomysł wpadli, jak dane opowiadanie powstawało. To bardzo interesujące (może wstawiłabyś kilka takich informacji gdzieś na podstronie? dla ciekawskich czytelników).
Ha! Wyczaiłaś to z tymi numerami w rozdziałach ^^ Nie każdy to zauważa xD A sentencje różne uwielbiam dodawać do rozdziałów. Szczególnie jak akurat pasują do treści ;)
Wielkie dzięki za wytknięcia tych małych potknięć. Już je poprawiłam.
Nie, opowiadanie nie kończy się na czterech rozdziałach. Mam zamiar całą historię zamknąć w dziesięciu, ale zobaczymy jak to będzie. Problem jednak w tym, że czasem muszę od jakiegoś opowiadania odpocząć i wtedy piszę inne. Jak na przykład mój farfocel potterowski (nie wiem czy też takie lubisz).
O, a więc i Ty masz już swoje teorie na temat schizofrenii ^^ Bardzo mnie to cieszy, ale nic Ci tu na razie nie wyjawię ;p Będziesz musiała poczekać do końca opowiadania, żeby się dowiedzieć o co chodzi xD
Dzięki za ponownie odwiedziny i również pozdrawiam!
Zgłosiłam się nawet do bety, ale już od miesiąca (ponad) to poprawia i jakoś nie może poprawiać. To był pierwszy i ostatni raz. Z następnym tekstem idę do nauczycielki polskiego. :P
DeleteStwierdziłam, że raz kozie śmierć i, mając nadzieję, że nie dostanę nic niżej niż 3, się zgłosiłam. Jedną ocenę już dostałam (wykrakałam sobie tróję :P), na drugą czekam. I mam nadzieję, że będzie bardziej konkretna od pierwszej, która była napisana przez stażystkę. :P Albo może po prostu ta ja się czepiam?
Mam nadzieję, że kiedy już się dostaniesz powiesz mi, gdzie się zatrudniłaś. Chętnie poczytałabym sobie Twoje oceny (tak, tak, wiem że mam jeszcze dwa rozdziały opowieści o Whisper i 9 części farfocla :P).
Haha! Zgadłam! *podskakuje, klaszcząc w ręce i śmiejąc się niczym malutka dziewczynka*. :)
Nie ma za co. Wiesz, mi jest w ogóle tak głupio Ci to wypominać, bo kim ja jestem, żeby to robić (no i w końcu jestem młodsza), ale doszłam do wniosku, że może się przyda. :P
I bardzo dobrze, że się nie kończy. Ja bym mogła je czytać cały dzień, całą noc... (Ale nie dziś. Dziś jestem zmęczona. OM to jednak baaardzo męcząca sprawa. Muszę się wreszcie wyspać.)
Szczerze mówiąc dawno już nie czytałam niczego o Potterze, po prostu mi się to znudziło, jednak Syriusza lubię, a twój styl ubóstwiam (no może nie tak dosłownie... :D), więc na pewno przeczytam. Jak znajdę czas. Na razie mam balladynę. Miałam do jutra przeczytać, a jestem w pierwszym akcie w trzeciej scenie.
Dlatego więc kończę.
Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo dobrej nocki. I dużo weny. :)
Pozdrawiam cieplutko (i dziękuję za Twoje pozdrowienia. :))
Nie czepiasz się i masz rację. Czytałam tę ocenę pobieżnie i rzeczywiście laska się nie wykazała za bardzo. Mam nadzieję, że kolejną ocenę dostaniesz konkretniejszą.
DeleteDostałam się na staż na http://oceny-opowiadan.blogspot.co.uk/ no i zobaczymy co z tego będzie ^^ A z tym farfoclem to wiesz, jak to nie Twoja działka to nie czytaj, nie obrażę się xD
I weź się nie wygłupiaj ;P każde wytknięcie mi się przyda i nie ważne kto tu jest starszy czy młodszy. Wszyscy robimy błędy.
Ach, pamiętam jak czytaliśmy w gimnazjum balladynę. Ja, jako ta leniwa istota, ograniczyłam się do streszczenia, ale nie polecam takiego czegoś xD
Wena się przyda, więc bardzo dziękuję ;)
To teraz ja lecę do Ciebie czytać nowe opowiadanie, bo widziałam, że wstawiłaś coś nowego ^^
To dlatego, że to była stażystka najprawdopodobniej bez żadnego doświadczenia. ^^
DeleteJesteś zła! Jak możesz brać blogi tylko z wolnej kolejki? :P Już miałam Cię pytać czy mogę się do ciebie zgłosić, a tu- buch!, taka wiadomość. :D
Ależ ja chcę. :D Dawno nie czytałam Pottera, ale Syriusza lubię. ^^
Z Balladyny dostałam dwóję oczywiście, muszę przeczytać i poprawić, nie wyrobiłam. ^^
Dziękuję za komentarz. :) Masz rację, powinnam chyba poprawić to zdanie. Też sporo się nad nim zastanawiałam, ale stwierdziłam i najwyżej zmienię, jeżeli ktoś mi je wytknie. Zrobiłaś to, tak więc... :D
A co z interpunkcją, jeżeli mogę spytać? Nie gryzie już tak w oczy czy dalej jest źle?
A co do dłuższych rzeczy, to na razie nie miałabym na nie czasu, ale kiedy wszystko się wreszcie uspokoi, spróbuję coś poeksperymentować. ^^ Może na tym, co już zaczęłam... Ale najpewniej znów wymyslę coś nowego (i znów tego nie skończę, nawiasem mówiąc). :D To chyba moja najczarniejsza cecha- zaczynam mnóstwo rzeczy i większości z niej później nie kończę...
W każdym bądź razie pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję za komentarz,
Mossi.
P.S.: A tak w ogóle, to co bym od ciebie tak "na oko" dostała za bloga? Tróję czy niżej? :P
No cóż, zdecydowałam się na wolną kolejkę, bo stwierdziłam, że jakbym miała własną, to ludzie mogliby w niej czekać baaardzo długo. A wiadomo, że wtedy się blogowicze irytują i się robi nieprzyjemnie.
DeleteCieszę się, że dasz mojemu Syriuszowemu farfoclowi szansę ;)
Ups... To poprawiaj tę Balladynę xD A tak jeszcze spytam, do której klasy chodzisz?
Z interpunkcją jest znacznie lepiej, miałam jednak mieszane uczucia co do dialogowego zapisu. "-Teraz twoja kolej.- słyszysz jej niski, zimny głos." - tutaj 'słyszysz' zaczęłabym wielką literą. I jeszcze tak z czysto kosmetycznych poprawek, fajnie by było, jakbyś pauzy oddzielała spacjami z obu stron ;)
Z tym zaczynaniem i niekończeniem nowych projektów to nie jesteś sama ^^ Tak, czy inaczej, trzymam kciuki.
A gdybyś zgłosiła się do mnie do oceny to najpewniej otrzymałabyś... odmowę xD Nie oceniam blogów, które nie mają wystarczającej ilości treści bym mogła się rozpisać na temat świata przedstawionego, bohaterów, stylu i tym podobnych. Żebym wystawiła Ci ocenę musiałabyś mieć albo pięć porządnej długości rozdziałów, albo z dziesięć takich krótkich opowiadań. Po prostu potrzebuję sporo treści, by sprawiedliwie kogoś ocenić, wiesz? Mam nadzieję, że nie masz mi za złe takiej odpowiedzi ^^
Pozdrawiam
Haha, jasne, że nie mam. :D To bardzo dobrze, dzięki temu piszesz na pewno bardzo sumienne oceny. A z tą kolejką to żartowałam, rozumiem doskonale, że można nie mieć czasu. Powiem więcej: nawet skądś to znam. ^^
ReplyDeleteJestem w trzeciej gimnazjum. I perspektywa kwietniowych egzaminów mnie trochę przeraża, ale na razie nie mam nawet czasu o tym pomyśleć. Na razie konkursy, konkursy, konkursy i staranie się o finał. (Jej, jak ja bym chciała... taka oszczędność czasu w kwietniu. ^^)
Racja, przeoczyłam to zdanie w dialogu. o.O Błąd, tak nie może być! Rany, co ja robię z moim życiem..
Nie, nie, nie słuchaj mnie, dziś ogólnie plotę bez sensu, przepraszam. Powiedziałam nawet, że ruch obrotowy to ten Ziemii wokół Słońca, nie myślę *bije się klawiaturą w głowę i słychać tylko trzask, trzask, trzask*. :P
Naprawdę pauzy się oddziela z dwóch stron? o.O W życiu bym na to nie wpadła. W takim razie pędzę poprawiać! Dziękuję bardzo i pozdrawiam gorąco. :)
Uoo to powodzenia życzę w takim razie. Ja nigdy nie doszłam do trzeciej gimnazjum bo mnie wymiotło do Anglii xD
ReplyDeleteNo z tymi pauzami to jest taka kosmetyczna sprawa. Po prostu schludniej to wygląda (według mnie), ale nie sądzę, by było to błędem ^^
Nie dziękuję, bo podobnoć nie wolno. :P Choć w sumie i tak w to nie wierzę, więc może... No cóż, raz kozie śmierć: dziękuję. :)
ReplyDeleteA pauzy w każdym razie poprawiłam, fakt, nie zwróciłam na to wcześniej uwagi, ale w każdej chyba książce są oddzielone z dwóch stron. ^^ To się nazywa spostrzegawczość, taaak. :P
Wybacz, że się czepiam, ale w tym dialogu o uziemieniu Whisper jest błąd ortograficzny: `Jego (bardzo wyolbżymione) zaskoczenie wcale nie zdziwiło Whisper`- powinno być `wyolbrzymione`.
ReplyDeletePoza tym jest świetnie, ale to pewnie już wiesz:)
Pozdrawiam.
Dziękuję bardzo! Nie mam pojęcia jak to jeszcze nie zostało wyłapane oO Już poprawiam ^^
Delete